Gdybym napisał, że na miejsce noclegu wybrałem parking obok
kortów tenisowych, z pięknym widokiem na oświetlony zamek w Będzinie, to byłaby
to nieprawda. A przekłamanie dotyczy tylko słowa „wybrałem”. Właściwie to
odpuściliśmy sobie ten zamek szukając noclegu już od godziny. W pewnym momencie
skręciłem z głównej drogi i znalazłem się zupełnym przypadkiem w miejscu, które
opisałem na początku. Była godzina 1:00, już 15 sierpnia, więc mogę to zdjęcia
zamieścić w dzisiejszej relacji.
O 10:00 meldujemy się przy kasie zamku. Bilety 20 zł od
osoby. No to będzie pewnie jakiś przewodnik? Niestety nie było, a pani z
obsługi przechodziła z nami z sali do sali, pilnując abyśmy czegoś nie
dotykali. Dopiero jak zobaczyliśmy ogromny miecz, łaskawie odpowiedziała nam na
pytanie o wagę. Prawie pięć kilogramów. No niech ktoś spróbuje wymachiwać kilka
minut torbą z zakupami to będzie miał pojęcie jaką siłę musiał posiadać rycerz
średniowieczny. Wszystkie eksponaty tutaj są oryginalne i pochodzą z wykopalisk
archeologicznych wokół zamku. Kolt widoczny na jednym zdjęciu nie jest
rewolwerem kowbojskim a bębenkowym pistoletem kapiszonowym z XVIII w. Z wieży
zamkowej widać nasze miejsce noclegowe. Innych efektownych widoków nie było.
Dopiero jak obchodziliśmy zamek dookoła udało się zrobić fajne fotki. Kiedy
podchodziliśmy do auta właśnie parkował za mną inny samochód a pan, który z
niego wysiadł widząc moją reklamę oświadczył, że jest jak to określił,
emerytowanym stroicielem. Trudno było mu utrzymać się z tej profesji i przebranżowił
się na przewodnika po zamku będzińskim. Wytłumaczył, że tylko on ma odpowiednie
kwalifikacje do oprowadzania po zamku i zwykle trzeba go zamawiać wcześniej. Po
kilkunastu minutach i wymianie wizytówek do Siewierza ruszył wóz. Tam zastaliśmy ruiny XIII wiecznego zamku udostępnione do
zwiedzania. Niestety zbudowano go na usypanej ziemi i jego bryła jest dość
niestabilna. Ściany mają liczne pęknięcia ale kilka lat temu za pomocą
głębokich wywiertów i zalania ich betonem zatrzymano proces obsuwania się
gruntu. Przespacerowaliśmy się wokół i pomknęliśmy do największej atrakcji w
okolicy, zamku w Ogrodzieńcu. Mocno się rozczarowaliśmy przeciskając się między
ludźmi alejką pełną sklepików z jedzeniem i tandetnymi pamiątkami w kierunku
kasy i wejścia. Po wejściu na ogromnym placu tłumy trochę się rozrzedziły. Kiedy
weszliśmy przypomniałem sobie, że już tutaj byłem z chórem w 2008 roku. Wtedy
nie było takiego tłumu i tego całego taniego blichtru. Wewnątrz ponownie się
zagęściło a ruszyć z powrotem w kierunku przeciwnym do obowiązującego nie było
już można. Trafiliśmy chyba najgorzej jak można, bo w tygodniu mogłoby być
sporo mniej ludzi a to przecież sobota. Sam zamek i skały wokół niego
przepiękne. Jak szybko to możliwe ewakuowaliśmy się stamtąd i skierowaliśmy do
zamku Pilcza w miejscowości Smoleń. Polecił nam go kolega Marek, który
dowiedział się, że jesteśmy właśnie w Ogrodzieńcu. Faktycznie dość urokliwe
miejsce i z wieży można było zaobserwować piękne widoki. Dzisiaj niezły
maraton. Kolejny zamek to Mirów. Pogoda nam się poprawiła i zdjęcia są lepszej
jakości. Połaziliśmy po okolicy aż dobrnęliśmy do miejsca skąd widać kolejny
zamek, ostatni już dzisiaj na naszej trasie Bobolice. Myśleliśmy, że pomiędzy
Mirowem i Bobolicami będziemy jeździć rowerami ale Gosia oszczędziła mój
kręgosłup, mówiąc, że dla trzech kilometrów szkoda mojego wysiłku. Bobolice, to
zamek królewski, jeden z 36 wybudowany przez Kazimierza Wielkiego, który zastał
Polskę drewnianą a zostawił murowaną. Do obejścia kilku sal i wejścia wyżej
zostało nam tylko 20 minut, bo o 18:00 zamykają. Na małej tabliczce wyczytałem,
że obecny właściciel odrestaurował zamek nie korzystając z żadnych środków
finansowych poza swoimi. Dowiedzieliśmy się, że kręcono tutaj ostatni film
Andrzeja Wajdy „Powidoki”. To biografia polskiego malarza Władysława Strzemińskiego
w którym główną rolę zagrał Bogusław Linda. Myśleliśmy o pozostaniu tu w hotelu
ale był on jak dla nas zbyt daleko od zamku. Aby przypomnieć sobie zeszłoroczne wakacje zajrzeliśmy do
Gliwic, gdzie przy rynku jest kawiarnia G’day mate z pyszną australijską kawą. Krótki
spacer po bardzo gwarnym rynku i około północy lądujemy w Niemodlinie, gdzie
jutro zwiedzamy kolejny zamek.
|
zamek w Będzinie nocą
|
|
zestaw broni w ekspozycji zamkowej
|
|
po prawej miecz o wadzie 5 kg
|
|
widok z wieży na nasze nocne przycupnięcie
|
|
zamek w Będzinie o poranku
|
|
z innej perspektywy
|
|
kolega po fachu z regionu Górnego Śląska
|
|
dziedziniec zamku w Siewierzu
|
|
dobudowane przypory wzmacniające konstrukcję - zamek w Siewierzu
|
|
zamek w Ogrodzieńcu
|
|
wiejska aranżacja
|
|
widok na górny zamek w Ogordzieńcu
|
|
skałki pt: Wielbłąd
|
|
dziedziniec zamkowy - turystyczne szaleństwo
|
|
wieża zamku w Ogrodzieńcu
|
|
wzdłuż polskiej tandety - aż żal, że nie można było postawić kramów z rękodziełem - tylu zdolnych ludzi występuje po jarmarkach, czy tematycznych festynach
|
|
wdrapujemy się na wieżę zamku w Smoleniu - zamek Pilcza
|
|
widok z góry
|
|
ruiny zamku w Mirowie - własność prywatna
|
|
skałki wokół zamku w Mirowie
|
|
na niektóre , co odważniejsi się wspinali
|
|
zamek w Bobolicach
|
|
o krok przed zamkiem
|
|
z zamkiem w Bobolicach w roli głównej
|
|
wieża sięga nieba
|
|
widok na hotel i restaurację
|
|
mała czarna w "G`day mate"
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz