poniedziałek, 12 września 2016

13 września - PODSUMOWANIE

No cóż, praca mnie dopadła i nijak czasu na podsumowanie nie udało się wygospodarować aż do dzisiaj, czyli ponad 3 tygodnie po powrocie z wycieczki.
Na początek wyjaśnienie. Zmieniłem tytuł naszej podróży z Albania 2016 na wymyślone przez Gosię Bałkańskie ABC ponieważ to bardziej pasuje do naszej trasy. Większość domyśliła się, że A to Albania, B – Bośnia i Hercegowina a C- Czarnogóra.
Trudno coś napisać  aby uchronić się od już używanych w poprzednich podsumowaniach określeń. Cisną się więc przymiotniki: wspaniała, niezwykła, cudowna itp. Czy jesteśmy zachwyceni? Jak najbardziej. Czy czegoś żałujemy? Jak zawsze, za mało czasu. Zrealizowaliśmy jednak 99% planów omijając tylko kilka miejsc, za to wracając w kilka, które nas zafascynowały.
Zanim wyliczę tradycyjne naj, kilka słów o czymś co nam najbardziej doskwierało na tym wyjeździe - poruszanie się po drogach B i H, Czarnogóry a przede wszystkim Albanii.  Dwa lata temu mieliśmy małe preludium do tegorocznych doświadczeń. Podróżowaliśmy wtedy po Italii  trasą  „Wysp Zaczarowanych” Waldemara Łysiaka. Po powrocie napisałem m.in. to:
Czy jechać do Włoch samochodem?
Nie, ze względu na stres związany z jazdą wśród tak nieodpowiedzialnych
kierowców jakimi są Włosi
Tak, bo w niektóre, bardzo interesujące  miejsca trasy wycieczek
zorganizowanych nie prowadzą
To co pokazali kierowcy albańscy przerosło nasze wyobrażenia i dzisiaj twierdzę, że Włosi to przy nich jeżdżą zupełnie poprawnie.
Znaków – ustąp pierwszeństwa, stop, zakaz zatrzymywania, zakaz ruchu i wielu innych w ogóle mogłoby nie być. Piesi dla nich to intruzy, którzy pierzchali przed autami nawet na pasach. Kompletnie nie potrafią poruszać się po rondach, wymuszając pierwszeństwo przy wjeżdżaniu, wyjeżdżając z dowolnego pasa i wymuszając pierwszeństwo na jadących z prawej strony.  Listę grzechów można by poszerzać w nieskończoność ale jedno trzeba powiedzieć – mimo tego totalnego chaosu nie ma więcej wypadków niż w innych krajach. Nie zauważyłem również typowej dla polskich kierowców złośliwości. Ci, na których wymuszono pierwszeństwo uważają, że tak trzeba i nie próbują dowieść swojej racji, co najwyżej machają z dezaprobata ręką. Na kilka tysięcy przejechane po Albanii nie miałem wielu trudnych sytuacji ale oczy, jeżdżąc tu trzeba mieć wokół głowy. Mimo tego tak jak po podróży po Włoszech twierdzę, że warto poruszać się po tym i pozostałych krajach bałkańskich własnym autem.
Muszę, choć zabrzmi to jak tekst sponsorowany, pochwalić naszego Hultaya.  Auto sprawiło się bez zarzutu mimo, że nie oszczędzaliśmy go jeżdżąc po drogach szutrowych i robiąc wiele kilometrów po górach. Jak zwykle zaryzykowaliśmy zostawiając koło zapasowe w domu.  Szczęściem nie było potrzebne ale wymyśliłem, że na kolejny wyjazd zabiorę je na dach. Klimatyzacja przy temperaturach między 28 a 35 st.C to było zbawienie, też działała idealnie. Przejechaliśmy 6343 km i jedyne co musiałem zrobić to raz wymienić żarówkę H7 w lewym kloszu.
Jeśli już jesteśmy przy motoryzacji, to należy wspomnieć o kulcie Mercedesa wśród Albańczyków. Nie wiemy na pewno ale snujemy takie domysły. Jak już wspomnieliśmy w którymś wpisie do 1990 roku zwykły śmiertelnik w Albanii nie mógł mieć samochodu. Ci „przy korycie” a jakże mieli, ale Hodża zezwalał na posiadanie tylko Mercedesów. Stąd, jak przypuszczamy, po zniesieniu zakazu wszyscy rzucili się na tę markę, bo jeśli sam wódz i dygnitarze nią jeżdżą, to musi być najlepsza. Mercedesów jest więc w Albanii zatrzęsienie. Te samochody mają większe prawa niż inne i widać to na drogach. Tam gdzie Golfa nie wpuszczą Mercedes wjeżdża bez problemu. Wyprzedzać tych aut nie wypada. W związku z tym, że to górzysty kraj a wiele z tych aut to staruszki ze słabymi silnikami nieraz pod górę zdarzało mi się wyprzedzać Merca, co nie spotykało się z miłym przyjęciem u właściciela. Tłumaczyły mnie jak sądzę jedynie obce tablice rejestracyjne.

No to teraz wyliczanka:
Najlepsze:
- woda do picia ze ścian skalnych
- udostępnianie toalet
- przemili ludzie
- wspaniałe widoki
- bureki i byreki
- niskie ceny
- pyszne pomidory
- Boka Kotorska
- Rejs po jeziorze Koman

Najgorsze:
- dużo palących
- brak kultury jazdy
- mało mówiących po angielsku
- chaos architektoniczny
- pamiątki - totalna tandeta
- wszechobecny brud

Na koniec zachęcamy do wyjazdu w te rejony Europy. Pewne aspekty takiej podróży odbiegają mocno od standardów znanych z innych krajów ale może dlatego właśnie  jest to interesujące. Nie wszędzie na świecie można dotykać eksponatów w muzeach lub poruszać się po drogach bez żadnych zabezpieczeń. Za kilka lat to się zmieni, my jednak podróżowaliśmy trochę jak po Polsce lat 60-tych.
Nasza mapa w nawigacji nie działała tu na Bałkanach i Gosia była zmuszona wrócić do roli pilota. Do jej sławnych sprzed lat odzywek:
- Gosia jedziemy w prawo czy w lewo?
- tak!
Lub na autostradzie zakomenderowała  - trzymaj się lewej strony, skręcamy w prawo, doszło jeszcze jedno. Nie mogąc zlokalizować nas na mapie zapytała czy wiem jakie mijamy miasteczko? Odpowiedziałem – któż to wie. Po kilku minutach Gosia zrezygnowana
- Ktusztowie, nie mam tego na mapie.
Myślałem, że wjadę do rowu.

APiotroskieBC