środa, 3 sierpnia 2016

3 sierpnia, środa Cetinje, do Zatoki Kotorskiej, Perast



Z Trebinje, gdzie spaliśmy ruszyliśmy rano w stronę Montenegro, czyli Czarnogóry. Jedziemy jakiś czas wzdłuż malowniczo płynącej, czystej i przejrzystej rzeki Trebisnicy.
Po 20km, przy wyjeździe z BiH nie lada atrakcja dla mieszkańców UE.
Pieczątka w paszporcie. Już niektórzy zapomnieli jak NRD-owcy trzepali na granicy a potem z miną władczą wstawiali pieczęć w paszporcie ciężko przestraszonego delikwenta.
Rozlewiska, które zauważyliśmy zjeżdżając z gór to jezioro Slansko wyglądające jak morska zatoka.

Obecną stolicę, Podgoricę podarowaliśmy sobie kierując się do Cetinji. Jest to pierwsza, historyczna stolica Czarnogóry. W temperaturze 33st.C trudno było po niej spacerować, tym bardziej, że okazała się mało atrakcyjna.
Widząc wokoło flagi Czarnogóry wiedzieliśmy jednak gdzie jesteśmy.
W BiH mieliśmy niejakie wątpliwości widząc w wielu miastach  flagi Chorwacji. Czarnogóra ze swoją 600-tyś populacją jest może najbardziej jednorodna ale cały obszar dawnej Jugosławii to ogromny tygiel narodów. Trudno się dziwić, że po rozpadzie federacji w 1991r. i ogłoszeniu niepodległości wielu narodów zaczęła się krwawa jatka. Ślady tego pomimo upływu lat widać do dziś. Nie robimy zdjęć bo jest to dość przgnębiające.
Gosia zaproponowała starą, górską drogę wykorzystywaną przez stulecia jako jedyną trasę łączącą stolicę z Adriatykiem. Już na początku okazuje się, że wąska, często niebezpieczna  droga dzięki finansowaniu UE zaczyna się wyraźnie poszerzać.
Dalej jednak było wiele miejsc ze znikomymi lub bez żadnych zabezpieczeń.
Tej ciężarówce Gosia dziękowała 5 razy za umożliwienie wyprzedzenia, bo co rusz zatrzymywały nas wspaniałe widoki.
W miejscowości Njegusi zaszliśmy na targ, aby zakupić kilka regionalnych produktów na kolejne posiłki.
Kiedy myślałem, że już nic ciekawego nie zobaczymy, po przejechaniu kolejnego  tunelu naszym oczom ukazał się widok, który jak Toledo,  Consuegra, Great Ocean Road, San Giminiano i fiordy norweskie na zawsze zostanie w naszej pamięci – widok zatoki Boka Kotorska.

Ominęliśmy Kotor i pojechaliśmy wzdłuż wybrzeża aż do Perast, urokliwego i fotogenicznego miasteczka, sądząc po architekturze, z długą historią.



Na koniec spaceru natknęliśmy się na pana skrobiącego ryby z dzisiejszego połowu.
Kilka kilometrów dalej zakwaterowaliśmy na fajnym kampingu.


FajnPiotroskiemping