sobota, 13 sierpnia 2016

12 sierpnia, piątek - w drodze do Butrintu

Na wspaniałym darmowym  parkingu z toaletą niczego nam nie brakowało ale w nadmiernej ilości występował wiatr. Całą noc wiał a nad ranem trzeba było na zmianę drzwi w aucie otwierać, bo nawet butelki z wodą by wywiało. W tej sytuacji szybko się ewakuowaliśmy w poszukiwaniu miejsca na śniadanie. Znaleźliśmy na jednym odjeździe wspaniały punkt ale  bardzo się rozczarowaliśmy. Jak tylko wyjęliśmy nasz koszyk z jedzeniem zleciało się tyle os, że Gosia chciała  od razu zrezygnować. Osy mimo, że są mięsożerne ludzi nie jedzą.

Jak tylko otworzyliśmy konserwę drobiową jedna próbowała porwać kawałek większy od siebie. Kiedy na deser otworzyłem wczoraj zakupiony miód, żadna się nie zainteresowała. Czyli to jednak drapieżniki.
Droga na południe wycięta jest w wysokim klifie i nieco przypomina tę z Francji czy Włoch. Jest to o tyle niezwykłe, że do 1991 roku samochody osobowe mogli mieć tylko dygnitarze a dróg asfaltowych właściwie nie było. Owszem nie wszystkie są w najlepszym stanie ale narzekać można jedynie na kierowców. Tylko przypomnieć należy, że oni przesiedli się z wozów zaprzęgowych do aut 25 lat temu.

- kąpiemy się?
- jak tylko chcesz, proszę bardzo – odpowiedziałem
I tu dałem po hamulcach, bo miejsce się nadawało. Jak się okazało nie tylko do kąpieli.
Porto Palermo z twierdzą Alego Paszy najpierw zwiedziliśmy a potem z maskami i płetwami zanurzyliśmy się w przejrzystych wodach zatoki.






Zauważyć tu można roślinność typową dla klimatu śródziemnomorskiego. 
Zajechaliśmy do Sarandy ale tłok i rejwach, typowe dla nadmorskiego kurortu wygoniły nas prawie natychmiast.


Zachwycając się co kilka kilometrów wspaniałymi widokami dotarliśmy prawie na samo południe Albanii do antycznego, wpisanego na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO miasta – Butrint. Wejście drogie jak na warunki albańskie (700L na osobę) ale warte tych pieniędzy. Można powiedzieć, że to turystyczna wizytówka kraju. Na parkingu powitał nas mały chłopiec z naręczem jakiś pamiątek. Jak zauważył polską rejestrację to wyrecytował przygotowany tekst czyściutką polszczyzną, czym wprawił nas w absolutne osłupienie. Olek chętnie powtórzył to jeszcze raz przed kamerą, bo wcześniej nie zdążyłem jej włączyć.
Butrint otacza z jednej strony jezioro mierzejowe a z drugiej kanał łączący je z Morzem Jońskim. Według mitologii miasto założyli uciekinierzy z Troi. Do jego rozwoju przyczynił się pierwszy imperator Cesarstwa Rzymskiego, August z żoną Liwią. Dzisiaj zwiedzamy tylko ruiny miasta, które od wieków co jakiś czas zalewane  jest wodami gruntowymi.  Dzięki dotacjom wiele cennych fragmentów  udało się jednak zachować.






Od jakiegoś czasu chodziło za nami aby skonsumować coś z kuchni albańskiej. W Ksemilu zaserwowaliśmy sobie, Gosia kalmary a ja ośmiornicę a właściwie jej 1/8 odnóży. Na widok porcji każdy już myślał o budce z burekami. I tu powtórzyła się historia z Finlandii, gdzie jedliśmy zupę z łososia w ilości jak dla krasnala a o sytości bochenka chleba.

Właściwie rozpoczynamy już powrót do domu. Ruszamy na północ w kierunku Gjirokastry. Na razie koniec z kąpielami morskimi a już na pewno w Morzu Jońskim.

zjonizowanePiotroskie