Od kampingu przejechaliśmy kilka kilometrów w górę rzeki do
miejsca,
skąd rozpoczynają się spływy raftingowe. Poziom wody jest
teraz za niski i jak się dowiedzieliśmy na takie atrakcje można liczyć jedynie
w kwietniu i marcu kiedy Osum przybiera po wiosennych roztopach. Trasa takiego
spływu liczy 5 km i jest ponoć dość ekstremalna. W tym miejscu próbowałem
zwabić jakiegoś pstrąga ale bezskutecznie.
Nad brzeg rzeki przychodzą również zwierzęta aby ugasić
pragnienie. Jedna z kóz wybrała złe miejsce i ugrzęzła przednimi nogami.
Meczała głośno ale żadna z koleżanek nie umiała jej pomóc. Na szczęście daliśmy
znać ich opiekunom i wyciągnęli biedaczkę z opresji. Całą akcję ratunkową sfilmowaliśmy
oczywiście.
Trafiliśmy na wiszący most, po którym ciężko było przejść więc postanowiłem zrobić to, omijając niebezpieczeństwo.
Aby pojechać w kierunku kolejnej atrakcji trzeba było się
wrócić do Beratu. Byrektorium oczywiście zostało zaliczone i w przyjemnych 20
st.C kiedy na zewnątrz dochodziło do 35 st.C spędziliśmy kolejne półtorej
godziny. Po drodze napotykamy wiele z 700 tyś. bunkrów a jeden, większy znajdzie
się chyba w pasie pomiędzy nitkami przebudowywanej drogi.
O 16:30 dojechaliśmy do Jeziora Ochrydzkiego. 1/3 jego linii brzegowej należy do Albanii, pozostałe do Macedonii. Jest to najstarsze jezioro Europy z głębokością przekraczającą 280 m. Dla nas najważniejsze jest, że będziemy mogli się wykąpać, co zdążyliśmy zrobić jeszcze przed zmrokiem. Po tym, w pobliskim przyhotelowym barze, jak Gosia zauważyła o estetycznym i gustownym wystroju, skrobię teraz tego posta przy typowo albańskim piwie Korca
i stawiam na koniec kropkę.
czyPiotroskieste