Spaliśmy pod Pociteljem w miejscu dostrzeżonym z twierdzy.
Rano, kiedy dosypiałem Gosia doszła aż do rzeki (Neretwa), gdzie znalazła
piękne miejsce na śniadanie i poranną kąpiel. Stamtąd zrobione jest to zdjęcie.
Obraliśmy kierunek Wodospady Krawica w miejscowości
Studenci. To takie tutejsze kąpielisko, z tym, że niezwykle malownicze. To
kilka wodospadów o wysokości do 25m amfiteatralnie rozciągających się na szerokości 120m. W
środku akwen o różnej głębokości z orzeźwiającą i bardzo przejrzystą wodą.
Na
szczęście byliśmy dość wcześnie i uniknęliśmy tłoku. Przed nadjeżdżającym
tłumem umykała również ogromna 6 cm gąsienica.Wracając do samochodu zatrzymaliśmy się na małą degustację miejscowych trunków. Pić nie mogłem ale zdjęcia z flaszeczkami sobie nie odmówiłem.
Do słynnej z objawienia Matki Bożej Medugorie było
kilkanaście kilometrów, więc zajechaliśmy. Faktu owego cudu Watykan ani nie
potwierdził ani mu nie zaprzeczył a pielgrzymki odbywają się tu z inicjatywy
samych wiernych. Ciekawym jest fakt, że kiedyś była to osada, nawet nie wieś
zabita dechami. Dzisiaj tętniące życiem niemałe miasteczko z dużym kościołem i
całym zapleczem gastronomiczno – hotelarskim i pamiątkarskim. Te ostatnie to
oczywiście stoiska z dewocjonaliami.
Zajrzeliśmy do kościoła bo kończyła się
właśnie msza ale okazało się, że natychmiast zaczęła się kolejna.Do głównych drzwi kościoła dobijał się jeszcze jeden spóźnialski, sporych rozmiarów latający a nie skaczący konik polny za którym podczas lotu ciągną się jego długie nogi. Coś takiego zauważyłem wczoraj w Blagaju koło pamiątek ale sądziłem, że to jakaś zabawka dla dzieci puszczana przez sprzedającego.
Do Trebinje, 100 km
na południe, dojechaliśmy około 15:00 i zaraz udaliśmy się do cerkwi zbudowanej
na wzgórzu.
Widok stamtąd przepiękny na miasto a samo miejsce czyściutkie i
zadbane jak Gosia zauważyła - jakby przygotowane na moment ustawienia bramek do
pobierania opłat. Z góry dostrzegamy stary most, który jest kolejny na naszej
liście. Zajeżdżamy tam licząc na jakieś fajne miejsce piknikowe. Most jest z XVIw. W najwyższym punkcie ma 15m, szeroki na 4m. W tym szczytowym miejscu zapozowałem do zdjęcia razem z nowymi bośniackimi kolegami przyprawiając Gosię o palpitację serca. Za moimi plecami widać na zdjęciu wzgórze z cerkwią.
Postanowiliśmy poszukać stacji benzynowej bo jechaliśmy już na oparach. Gdzieś z drugiej strony miasta była i to z gazem. I tu mały zgrzyt – pan kasjer próbował oszukać płacącą Gosię na kilka euro. Gosia mówiła mu, że to chyba za dużo i żeby jeszcze raz sprawdził ale oddał nadwyżkę dopiero jak zobaczył, że idziemy do niego razem aby wyjaśnić spór. Podobna sytuacja zdarzyła się wieczorem w cukierni. Dla odróżnienia poranny zakup pomidorów na małej plantacji odbył się tak: właściciele nazrywali nam ogromną torbę a gdy położyliśmy 2€ stwierdzili, że to za dużo. Wniosek – w miejscach pełnych turystów trzeba być czujnym.
Z pełnym ekwipunkiem do zdjęć nocnych zaszliśmy na stare
miasto i tu rozczarowanie – Bośniacy oszczędzają światło. No to my też gasimy.
DobraPiotroskienoc