Po śniadaniu program turystyczny rozpoczęliśmy od zwiedzania
pomnika z czasów głębokiego komunizmu
albańskiego. Przy nim niedaleko zakończyliśmy
wczorajszy dzień.
Kontynuujemy zjazd serpentynami, które nas wczoraj
wykończyły.
Brak znaków informacyjnych wprowadził nas do centrum
miasteczka Puke. Skorzystaliśmy, otwierając sobie oczy mocną kawą, po której
nie tylko dojrzeliśmy piękno świata ale i policji albańskiej.
Wracając do kawy, podawana szklanka wody do tej „smoły” jest nieodzowna. Ciekawostką jest, że do podwójnej kawy, wody nie podają.
Z pewną trudnością, nadkładając kilku kilometrów
dojechaliśmy do zabytkowego kamiennego mostu w miejscowości Mesi w pobliżu
Szkodry.
Jak widać wszystkie mosty z tych czasów miały identyczną konstrukcję,
bo taki już, choć w mniejszej skali widzieliśmy w Tiranie.
Kilkadziesiąt kilometrów dalej obmyliśmy swoje ciała w
Jeziorze Szkoderskim dokładnie naprzeciwko przełęczy w górach Rumija w
Czarnogórze, z której pierwszy raz , tj. 6 sierpnia zobaczyliśmy Albanię.
Brzegi jeziora na północ od Szkodry są trudnodostępne. Żeby zanurzyć się po pas
trzeba przejść dobrych 100 metrów.
O czym każdy myśli po kąpieli?
I właśnie z tego powodu znaleźliśmy się w miejscowości
Koplik, ostatniej przed granicą z Czarnogórą w poszukiwaniu kultowego BYRKA,
którego dnia dzisiejszego sławę przyćmiły kiełbaskopodobne cevapci, czyli
wałeczki z mięsa mielonego pieczone na grillu.
To był moment, że Gosia
przypomniała sobie, że jest mięsożercą i całe szczęście, że po trzeciej porcji powiedziałem stop, bo z planowanych
zakupów udało się uratować kilka leków na dwa pożegnalne winka.
W pełni zatankowani, o 17:30 wjechaliśmy do Czarnogóry. Mamy
przed sobą 35 km do miejsca, które jest wizytówką tego kraju. Rijeka Crnojevica,
to miejsce, w którym rzeka zawraca pośród wysokich wzgórz o 180o.Oglądamy to z różnych miejsc, z wysokości kilkuset metrów.
Przy jednym z nich stoi budynek, w którym była restauracja i hotel a teraz wiatr hula.
Od 9 lat ciągnie się sprawa sądowa dotycząca własności tego obiektu i skutecznie blokuje możliwość jego prosperowania. Skąd my to znamy?... W „Samych swoich” wręczając dwa granaty, babcia wspomniała: „ sąd sądem ale sprawiedliwość po naszej stronie”. Tutaj granatów jest dostatek, więc właściciele powinni sprawę szybko zakończyć.
Zadekowaliśmy się na noc kilka kilometrów dalej, na tyle
blisko, że rozważamy możliwość powrotu w zakole rzeki aby obejrzeć je w świetle
porannym.
wypłukane Piotroskie