Za
wcześnie nie wstaliśmy. Dopiero około 11:30 pojawiliśmy się w centrum
Limy, dokąd dojechaliśmy autobusowym metrem. Wysiedliśmy wprost na
budynek Rimac nazywany również Casa Roosevelt. Stąd przemieszczamy się
około 2 km do centrum na Plaza Major, dawniej nazywanego Plaza de Armas.
Po drodze przechodzimy przez Plac Sanmartin z pomnikiem Josego Sanmartina w
podzięce za to, że w 1921 roku ogłosił na tym właśnie placu
niepodległość Peru. Co ciekawe, Sanmartin nie był Peruwiańczykiem a
Argentyńczykiem. Docieramy do Plaza Major. To ścisłe centrum miasta,
gdzie mieszczą się najważniejsze budynki. Pałac Prezydencki, to dzieło
polskiego architekta Ryszarda Małachowskiego. Jest tu również Urząd
Miasta i Pałac Arcybiskupa jego autorstwa. Jak się okazuje zaprojektował
więcej budynków w Limie a Rimac Building to również jego dzieło.
Małachowski przyjechał do Limy zaraz po studiach w 1911 roku i mieszkał
tu do śmierci w 1972 roku. Był głównym architektem miasta. W centrum
placu jest fontanna Fuente de la Fama z której już kilkakrotnie od 1999
roku wytrysnęło 2 tys. litrów pisco, narodowego 40% alkoholu
peruwiańskiego. Fontanna to najstarsza budowla, gdyż jako jedyna ocalała
podczas licznych trzęsień ziemi. Obecna wersja pochodzi z 1650 roku.
Wokół Plaza Major krążyliśmy około dwóch godzin podziwiając
architekturę, nie mając pojęcia o polonikach tutaj występujących.
Trafiamy do Domu Literatury Peruwiańskiej który powstał w dawnym budynku
dworca kolejowego. Tu wmurowano pamiątkową tablicę w podzięce dla
budowniczego kolei w Peru, Ernesta Malinowskiego. Zachodzimy do kościoła
pod wezwaniem Świętego Franciszka z Asyżu, gdzie znajduje się obraz
Ostatniej Wieczerzy ze świnką morską na talerzu. O 14:30 spotykamy się z
całą grupą w restauracji na obiedzie ale tym razem świnki morskiej nie
zamawiamy. Tutaj żegnamy się z Elą, która jeszcze tego wieczora
wylatywała do USA gdzie mieszka. Po obiedzie ruszamy z Gosią trochę
pozwiedzać w duecie. Przez godzinę spacerujemy po wnętrzach Katedry,
gdzie można obejrzeć szczątki Francisco Pizarra. Wysoko na fasadzie
budynku Katedry jak i na innych licznych budynkach można zauważyć dość
spore ptaki. To sępy, może nie takie ogromne jak w Ameryce Północnej ale
jednak. Jest tu ich tyle jak popularnych gołębi w miastach
europejskich. Skąd się tu wzięły? Najbardziej wiarygodne wytłumaczenie
to występowanie tu ogromnej ilości szczurów, na które te ptaki tutaj
polują. Z wysoka mogą namierzać swoje ofiary. Przed powrotem z kilkoma
osobami z grupy przycupnęliśmy w kawiarence. Kawa i ciasteczko na koniec
dnia niezły pomysł, do tego krzyżowe podbieranie sobie po kęsie, bo
każdy zamówił co innego - prawdziwe rarytasy, do dzisiaj pobudzają
wyobraźnię. Po 17:00 ruszamy do hotelu, gdzie wieczorem robimy
pożegnalna imprezę, podczas której Maciek dopełnia obietnicy i opowiada
skąd w centrum wielkiego miasta tyle sępów. Jutro rano cztery osoby pod
przewodnictwem Maćka ruszają do dżungli z której my zrezygnowaliśmy
jeszcze w Polsce. Grubo po północy zalegamy po ciężkim dniu przed
ostatnim dniem pobytu w Peru.
Piotroskie z limem
|
Casa Roosevelt
|
|
Pomnik Jose Sanmartina
|
|
pychota |
|
Typowy hiszpański wykusz
|
|
Sępy polują z wysoka
|
|
Plaza Major
|
|
100% naszej grupy. Maciek stoi między L i I a Jasiek przed A
|
|
Pisko coś nie tryska
|
|
Dawny dworzec kolejowy obecnie Dom Literatury Peruwiańskiej
|
|
Fota przy tablicy Ernesta Malinowskiego
|
|
Piękne witraże dachu dawnego dworca
|
|
Ostatnia Wieczerza ze świnką morską
|
|
Doczesne szczątki Pizarra
|
|
W kafejce na kawie i ciasteczku
|
|
Pałac Sprawiedliwości
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz