czwartek, 26 maja 2022

26 maja, czwartek - Cusco

Ostatni dzień pobytu w Cusco postanowiliśmy spędzić w naszym stylu. Ruszamy tylko we dwoje na spotkanie z miastem, które spośród wszystkich urzekło nas najbardziej. Co prawda przed nami jeszcze Lima, gdzie będziemy jeszcze dzisiaj późnym wieczorem, ale czujemy, że Cusco to jest to.
Pogoda wymarzona, około 25 st.C, słońce, niebieskie niebo, czyli jest szansa na udane zdjęcia. Najpierw zahaczamy o Muzeum Sztuki Prekolumbijskiej przy placu Nazarenas ale z braku opisów po angielsku i przewodnika ze zwiedzania rezygnujemy. Kierujemy się w górę do dzielnicy San Blas, czyli Świętego Błażeja. Położona jeszcze wyżej niż centrum dzielnica odkrywa przed nami ciekawe miejsca. Wiele budynków zbudowano na fundamentach inkaskich budowli co łatwo zauważyć, bo dolna część jest z litego kamienia a na nich dopiero wznosi się ceglana i otynkowana ściana. Uliczki są wąskie, często współcześnie brukowane lub jeszcze z kamienną nawierzchnią z czasów Inków. Niewiele się tutaj dzieje, mijamy pojedynczych turystów i kilku mieszkańców. Cisza i spokój. Wyżej można dostrzec kunsztownie wykonane drewniane okiennice i balkony. W jednej z uliczek zachodzimy w otwartą bramę i stajemy przed galerią Antonio Olave Palomino. Już samo podwórko  wygląda jak dzieło sztuki. Galerię prowadzi jego rodzina. Artysta tworzył gliniane figurki i naczynia ze zdobieniami o tematyce religijnej. Jedna z jego prac została pobłogosławiona w 1985 roku przez papieża Jana Pawła II. Palomino zmarł w 2016 roku ale zostawił ogromną ilość swoich misternie zdobionych prac i oprócz tych w galerii jest ich jeszcze sporo więcej.
Schodzimy wąskimi uliczkami w dół, mając co jakiś czas widok na centrum Cusco. I pomyśleć że jest ono na wysokości 3326 m.n.p.m a my jesteśmy jeszcze ze 150 metrów wyżej. Docieramy do głównego placu dzielnicy San Blas i tu robimy przerwę na kawę. Nawet całej partii w kości nie rozegraliśmy a już pojawiła się pani ze swoim naręcznym straganem. W czasie kupowania kolorowej, utkanej z wełny torby już w kolejce ustawił się pan ze swoimi obrazkami. Kolejny zakup i schodzimy aby obejść cały plac San Blas.  I tu właśnie trafiliśmy na sklepik z pocztówkami – po miesiącu dotarły do adresatów, i ponadplanowy czas spędziliśmy z przypadkowo spotkanym rodakiem, podróżującym samotnie po Ameryce Łacińskiej. Zawsze euforycznie traktujemy każdy kontakt z krajanem daleko od kraju i jeżeli ktoś jest chętny na krótką pogawędkę nie żałujemy czasu.
Docieramy w pobliże centrum do placu Santa Catalina. Tu wchodzimy do kolejnej galerii. Wessało nas kompletnie na ponad dwie godziny. Uwielbiamy kolory, których w Peru jest niemało. Tutaj jednak dostaliśmy oczopląsu. Maximo Laura ma tu swoje muzeum i mimo, że stacjonuje w Limie właśnie w Cusco postanowił prezentować swoje niezwykłe prace, przypadek? Z pewnością nie. Cusco ma zaledwie 450 tys. mieszkańców a rocznie odwiedza to miasto między 2 a 3 mln turystów. Gdzie lepiej umieścić swoją galerię? Maximo Laura tak jak nasza Magdalena Abakanowicz tworzy tkaniny artystyczne. To nie są zwykłe gobeliny lecz dzieła sztuki. Wiele z nich jest ogromnych rozmiarów a ceny przyprawiają o zawrót głowy. No tutaj na pewno zaoszczędzimy trochę. W rozmowie z kustoszem tego miejsca dowiadujemy się, że jedna z jego prac „Wiosna miłości” została wyróżniona na 13 Międzynarodowym Triennale Tkaniny w Łodzi w 2010 roku. Na koniec robimy sobie zdjęcie z panem kustoszem i 150 metrów dalej wchodzimy na główny plac Cusco – Plaza de Armas de Cusco. Przechodziliśmy tędy już kilkakrotnie ale najczęściej po zmroku. Teraz w pełnym słońcu fotografujemy Katedrę, kościół i pomnik Inki. Jest około 13:30 i zmierzamy teraz na umówione spotkanie z grupą na główne targowisko San Pedro. Stamtąd jedziemy busikami na wzgórze, gdzie podobnie jak w Rio de Janeiro jest górująca nad miastem figura Chrystusa. Nie ona jest jednak naszym celem a piękny widok roztaczający się na Cusco. Jechaliśmy busikiem prowadzonym moim zdaniem półlegalnie przez rodzinę z dwójką małych dzieci. Dzieci spały, leżąc przed przednim siedzeniem obok kierowcy ich taty a mama sprzedawała bilety i nawoływała chętnych na przystankach, wisząc na stopniu podczas dojeżdżania i wskakując na stopień kiedy busik ruszał. Kiedy zauważyła jakichś umundurowanych osobników na przystanku wchodziła głębiej i udawała pasażerkę. W końcu po wysadzeniu nas u celu odjechała w siną dal, machając ze stopnia swojego busika – ot, taki bardzo pozytywny, lokalny folklor.
Widok ze wzgórza na całe miasto faktycznie nas zachwycił. Pokazywaliśmy sobie znane miejsca, które dzisiaj i poprzednio odwiedzaliśmy. Z powrotem jechaliśmy już sami a pozostali wybrali ścieżkę i schodzili pieszo. Przed 16:00 jesteśmy ponownie w centrum, gdzie w jednej z restauracyjek jemy obiad. Gosia oczywiście kinoę, ja jakieś spaghetti. Po obiadku odwiedziliśmy odkrytą poprzednim razem cafejkę D’Wasi. Podają tu znakomitą kawę i przepyszne ciasta. Później w hotelu pakowanie i około 19:00  wyjazd na lotnisko skąd około 21:00 startujemy do Limy. Z lotniska jedziemy busem do hotelu a po drodze jeszcze jedna atrakcja. Przez całą szerokość jezdni jadą sobie motocykliści a niektórzy robią to, stojąc na swoich siedzeniach. Istny cyrk. A gdzie policja? Przed północą jesteśmy w hotelu, tym samym w którym spaliśmy po przylocie do Peru.

CuPiotroskiesco

 





Wejście do muzeum Antonia Olave Palomino




Widok z jednej z uliczek San Blas na centrum Cusco

Przerwa na kawę i partyjkę kości. Poniżej plac San Blas

Kupi pani coś?


Obok muzeum koki Gosia zakupiła kartki i znaczki.

Czasami trzeba było chować się w podcienie, tak było wąsko.

I pomyśleć, że to wszystko jest utkane

Za tę pracę "Wiosna miłości" Maximo Laura otrzymał wyróżnienie w 2010 w Łodzi

To dzieło kosztowało 60.000 USD


Katedra przy Plaza de Armas de Cusco


Church of the Society of Jesus


Ciekawe do czego wykorzystywane są te obierki?

Pani konduktor

Piękny widok na całe Cusco

główny plac Cusco jak na dłoni


Cusco z samolotu

Dolatujemy do Limy

A z takim napisem czekano na nas na lotnisku.

Czy oni maja rozum?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz