piątek, 20 maja 2022

20 maja, piątek - Treking Santa Maria do Santa Teresa

 Po śniadaniu zostawiamy plecaki z rzeczami, które zostaną przewiezione taksówką (15 soli od os.) do hotelu w Santa Teresa, a my obciążeni niezbędnym ekwipunkiem wyruszamy pieszo. Przed nami cały dzień marszu ponad 20 km. Pierwsze kilometry wiodły pod górę drogą w budowie, zamieniającą się później w ścieżkę górską z licznymi, dość stromymi podejściami. Cały czas idziemy wzdłuż rzeki Urubamby.  Jesteśmy w dżungli, więc gdzie nie spojrzeć roślinność tropikalna. Niestety poza bananowcem nie rozpoznaję wiele a i na wiedzę Gosi nie za bardzo mogę liczyć. Nasz kolejny peruwiański przewodnik pokazuje legalną plantację gdzie uprawia się liście koki i demonstruje roślinę którą posiada bardzo dużo barwnika. Młodzi jak zwykle pognali zostawiając staruszków Piotroskich daleko z tyłu. Dystans dodatkowo się powiększał, bo trzeba było podziwiać rośliny, piękne widoki i oczywiście zrobić im zdjęcia. Po 10 km dotarliśmy do Monkey House. Ścieżka tak wiedzie, że żaden turysta tego miejsca nie ominie. Jest bufet z capuccino, gorącą czekoladą lub soki z miejscowych owoców. Degustujemy mocną wężową nalewkę pamiętając, że pierwsze krople są dla Patchamamy, czyli Matki Ziemi. Można przebrać się w regionalne stroje i poczuć się przez chwilę jak za inkaskich czasów. Na koniec jeszcze jedna atrakcja, sporych rozmiarów papuga ara, chętnie siadająca odważnym na ręce. Po prawie dwóch godzinach ponownie zaczęliśmy przebierać nogami a nie chciało się, nie chciało. Tutaj nasza trasa na niewielkim 1,5 km odcinku pokrywała się z historyczną Inca Trail, która liczyła około 30 tys. km i prowadziła Andami przez kilka państw. Widoki na przełom Urubamby zapiera dech w piersiach. Często wąska ścieżka prowadzi nad kilkusetmetrowym urwiskiem. W porze obiadowej trafiamy do jakiejś osady, gdzie po posiłku dopada mnie takie zmęczenie, że zastanawiam się czy podołam kolejnemu odcinkowi. Przeszliśmy ponad 15 km a przed nami jeszcze 10 km. Spinam pośladki i z hardą miną podążam do przodu. Tutaj około 18:00 robi się szaro. Słońce ma jeszcze trochę do zachodu ale wysokie ściany Andów przyspieszają cały proces. W całkowitych ciemnościach wracamy na lewy brzeg Urubamby, tym razem dwuosbowym wyciągiem linowym nad wzburzoną wodą rzeki i za kilkaset metrów nagroda. Gorące źródła Cocalmayo. Zatapiamy na półtorej godziny nasze zmęczone ciała w gorącej wodzie. Cóż za ulga. Cały kompleks to teren z kilkoma basenami o różnej głębokości i poczynając od tego najbliższego źródła coraz niższej ale dalej ciepłej temperaturze. Dla chętnych były też miejsca z zimną wodą, po opłukaniu którą wejście do ciepłego basenu dawało wrażenie kąpieli we wrzątku. Później przejeżdżamy do Santa Teresa, zostawiamy rzeczy w hotelu i idziemy na kolację w pobliskiej restauracji. Zmęczenie dawało się we znaki, pozostało jeszcze dojście do łóżka i sen.

santaPiotroskie

 





Plantacja liści koki

Kawa


Żmijówka
pierwsze krople dla Patchamamy

Peruwianka jestem, dana moja dana...



Było ciężko

Przełom rzeki Urubamba




W kamiennym fotelu





No nie chciał rozłożyć skrzydeł

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz