niedziela, 15 maja 2022

15 maja, niedziela – Kanion Colca

Na tym wyjeździe nie ma wylegiwania się. 3:30 pobudka, szybkie śniadanie i w drogę. Ruszamy z Arequipy do Kanionu Colca, atrakcji, której będąc w Peru nie można pominąć – przyjrzeć się szybującym kondorom andyjskim. Najpierw jednak trzeba wjechać prawie 2600 metrów aby osiągnąć przełęcz z punktem widokowym na wysokości 4910 m. Stąd szczyty wulkanów nie są tak imponujące. Chachani w Arequipie prezentował się bardziej imponująco. Z jednego z kraterów unosił się dym. Usadowiły się tu panie sprzedające swoje wyroby. Zakupiłem tradycyjną czapkę z pomponami. Przydała się, bo na tej wysokości, a nie ma jeszcze 7:00, jest kilka stopni powyżej zera. Panie są opatulone w wyroby z lam i alpak od stóp do głów. Przed ósmą zatrzymujemy się na śniadanie i stąd fotografuję silniejsza erupcję gazów dostrzeżonego wcześniej dymiącego wulkanu. Na tych wysokościach oferuje się suszone liście koki do żucia lub jako herbatę mate de coca. Łagodzi to objawy soroche, czyli choroby wysokościowej. Dobrze działa na to również roślina o nazwie muña. Zaserwowałem sobie z niej herbatkę a szybko działa rozcierana w dłoniach i przykładana do twarzy aby oddychać wydzielanym przez nią silnym zapachem. Ma to zwiększać pojemność płuc. Nie uchroniliśmy się jednak od mało przyjemnego szumu w głowie, który miał każdy. Godzinę później stajemy na skraju czwartego co do głębokości kanionu na świecie, dwa razy głębszego od Wielkiego Kanionu Kolorado w Stanach. Kanion Colca w 1984 został wpisany do Księgi Guinnessa jako najgłębszy na świecie, jednak najnowsze badania wskazują, że jest czwarty. Oto ranking 6 kanionów : 

1. kanion Yarlung Tsangpo w Chinach - 5590 m 

2. kanion Apurimac w Peru - 4691 m  

3. kanion Kali Gandaki w Nepalu - 4375 m 

4. kanion Colca w Peru - 4160 m

5. kanion Cotahuasi w Peru - 3535 m 

6. kanion Colorado w USA - 2422 m                                                                                                                                                                      
Colca ma 120 km długości a różnica wysokości między początkiem a końcem to 2100 m. Kanion utworzyła rzeka o tej samej nazwie a ciekawostką jest, że pierwszymi, którzy pokonali tę rwącą rzekę kajakiem byli Polacy z Krakowa w 1981 roku. Ten wyczyn jest również wpisany do księgi rekordów Guinnessa. Największą atrakcją tego miejsca są szybujące kondory. Pierwsze pojawiają się przed ósmą i wykorzystują pierwsze prądy wznoszące. Kondor andyjski, wielki lub olbrzymi to największy z latających ptaków. Jego ciężar dochodzi do 15 kg a rozpiętość skrzydeł do 3 metrów. Są to jak łabędź zwierzęta monogamiczne. Dobierają się w pary na całe życie, a dożywają nawet 70 lat. Ponoć kiedy kondor wdowieje szybuje jak najwyżej i stamtąd rozpoczyna samobójczy lot pikujący w dół kanionu. Niesamowicie jest obserwować jak te ptaki wznoszą się kilkaset metrów nad nasze głowy ani razu nie ruszając skrzydłami. Spektakl trwa nie dłużej jak dwie godziny i nagle ptaki znikają. Kto się spóźni musi obejść się smakiem lub robi sobie zdjęcie z kondorem dyżurnym w przebraniu. Gosia degustuje owoc kaktusa sancayo, który tutaj jest proponowany turystom jako ciekawostka. Troszkę wyglądem ale już mniej w smaku przypomina kiwi. Opuszczamy to malownicze miejsce i jedziemy wzdłuż rzeki Colca w dół kanionu. Co rusz zatrzymujemy się na miejscach widokowych a kanion wydaje się coraz piękniejszy. W miejscowości Maca serwujemy sobie napój z owoców kaktusa sancayo z kilkoma procentami alkoholu. Bielone ściany tutejszego kościoła eksponują duże pęknięcie biegnące od podstawy aż po kopułę lewej wieży co jest niewątpliwie efektem trzęsienia ziemi. Cały teren po którym się poruszamy jest aktywny sejsmicznie i nikogo takie widoki nie dziwią. Ostatnią atrakcją dzisiejszego dnia jest krótki spacer. W oddali rozpoznajemy stado alpak. W pewnym momencie dostrzegliśmy biegnąca w jego stronę postać. Wyglądało to dość komicznie, bo my właśnie kierowaliśmy się tam skąd postać rozpoczęła bieg. Okazało się, że to właścicielka stada postanowiła przyprowadzić wszystkie alpaki bliżej nas. Jedną małą alpakę kobieta przyniosła na rękach. Była to matka z dwiema córkami, które wypasają tu zwierzęta a mieszkają w zaimprowizowanym szałasie z blaszanym dachem, niemalże pod gołym niebem. Przed samym zmierzchem dojeżdżamy do jeziora, a nasz przewodnik John rzucił nazwę Titicaca. Wszyscy więc rzucili się do wyjścia nie czując, że to żart. Jezioro Lagunillas wielokrotnie mniejsze od Titicaca i oddalone od niego o 40 km obdarzyło nas chociaż pięknym widokiem zachodzącego słońca i wschodzącego księżyca.

ColPiotroskieca

I pomyśleć, że Chachani ma ponad 6000m

 W zbliżeniu nieco się unosi



Oj zimno, zimno



Wybuch, teraz większy

Alpaki i lama

Muña

Tarasy widokowe w kanionie Colca

 




 
 

Owoc kaktusa sancayo

Zdjęcie całej ekipy z dyżurnym kondorem
Para z liśćmi koki


Pisco z sancayo w Maca

Widoczne pęknięcie

Pomoc w wypasaniu alpak

Portret z małą alpaką
Najlepiej czuję się na rękach

A tu mieszka matka z córkami


Jezioro Lagunillas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz