28 lipca, niedziela Litchfield NP
Po wczesnej pobudce, jeszcze
przed 8:00 dojechaliśmy do ciepłych źródeł termalnych w Elsey National Park w
Matarance i natychmiast zanurzyliśmy się w cieplutkiej wodzie na prawie
godzinę. Woda 30 st.C, ludzi nie ma, nie chciało się wychodzić. Później
pospacerowaliśmy po okolicy. Doszliśmy do miejsca, gdzie te termalne źródło
wybija, nazywa się to Rainbow Springs a woda tam ma 35 st.C. Przy
replice chaty wybudowanej na potrzeby filmu We
of the Never Never (zekranizowana najsłynniejsza lektura Australijczyków o życiu
w outbacku, w którym kiedy raz się zamieszka nie chce się go nigdy opuścić) zrobiliśmy
sobie śniadanie a potem przemieściliśmy się do Litchfield NP gdzie jest ogromna
ilość termitier magnetycznych. Są one płaskie i orientowane w linii północ –
południe. Naukowcy spierają się jaki jest cel takiego właśnie ustawienia.
Spytać termitów niestety nie można ale wydaje się, że najbliższym prawdy jest regulacja temperatury wewnątrz.
Przeprowadzono w każdym razie eksperyment w którym zaburzono nieco
oddziaływanie bieguna magnetycznego ziemi a i tak termity zorientowały swoją
budowlę tak jak trzeba. Do dziś nie wiadomo czym się kierują te małe brzdące? W
tym parku jest również ogromna 6 metrowa termitiera katedralna, którą owady
budowały około 50 lat. Tego rodzaju termitier spotykamy zdecydowanie najwięcej
na naszej drodze. Park Lietchfield jest dla mieszkańców Darwin miejscem na
weekendowe wypady. Można się tu kąpać w licznych jeziorkach i strumieniach a co
dziwne woda wcale nie jest zimna.
Występują tu małe krokodyle słodkowodne ale ponoć nie atakują ludzi. Korzystamy
więc z każdej okazji aby się zamoczyć. Tablice informują aby zachować czystość,
a wszystkie śmieci należy zabierać ze sobą. Nie widzimy żadnych porzuconych
butelek i papierów, widać wszyscy się stosują do tych zarządzeń. Tutaj w
Australii edukacja ekologiczna
rozpoczyna się od najmłodszych lat i utrzymanie czystości dla wszystkich jest
czymś zupełnie normalnym. Robi się ciemno, kierujemy się więc na kemping.
Najpierw rozglądamy się za wolnym miejscem a później próbujemy uiścić opłatę.
Płaci się tutaj gotówką, którą trzeba włożyć do koperty, wcześniej ją
wypełniając. Jest warstwa kopiująca która zostawia ślad na kopercie, wierzchnią
cześć się zrywa i kładzie do ewentualnej kontroli pod szybą. Problem polegał na
tym, że nie mieliśmy drobnych a należało włożyć do koperty 13,20 AUD, po 6,60
za osobę. Podjechaliśmy do opiekuna kempingu aby rozmienić 50 dolców a ten tylko
ofukał Gosię, że nie przygotowała sobie drobnych. Poszła więc do innych, też
nie mieli rozmienić ale nazbierali moniakami 15 i wręczyli zakłopotanej Gosi,
która oczywiście protestowała ale wytłumaczono jej, że może spotkamy na drodze
kogoś w potrzebie, to wtedy my pomożemy. Niezwykłe, czyż nie? Kopertę
wrzuciliśmy do skrzynki i udaliśmy się na upatrzone miejsce. Wiedzieliśmy, że
jest tam tylko jedno z nr 1 i zmartwiliśmy się kiedy podążał tam przed nami
inny samochód. Minął jednak jedynkę, my szybciutko zakręciliśmy na stanowisko a
tamten zrobił rundkę i jak niepyszny opuszczając kemping zazdrośnie spojrzał w
naszą stronę. Jest ósma, co tu robić? Przecież na sen jeszcze za wcześnie.
Postanawiamy poobserwować niebo, które na tej półkuli jest zupełnie inne niż u
nas. Droga mleczna jest naprawdę jasna,
a jak spojrzy się przez lornetkę to dopiero widać ile tam jest gwiazd. Trochę
porobiłem zdjęć ze statywu, może coś wyjdzie. Jako, że na terenie parku jest
całkowita prohibicja i strażnik ma prawo sprawdzić zawartość bagażnika to nawet
nie kupowaliśmy żadnego winka aby umilić sobie wieczór. Z niezwykłym widokiem
rozgwieżdżonego nieba w pamięci zasypiamy więc około 21:30.
żebraki Piotroskie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz