czwartek, 1 sierpnia 2019

28 lipca Litchfield National Park


28 lipca, niedziela Litchfield NP

Po wczesnej pobudce, jeszcze przed 8:00 dojechaliśmy do ciepłych źródeł termalnych w Elsey National Park w Matarance i natychmiast zanurzyliśmy się w cieplutkiej wodzie na prawie godzinę. Woda 30 st.C, ludzi nie ma, nie chciało się wychodzić. Później pospacerowaliśmy po okolicy. Doszliśmy do miejsca, gdzie te termalne źródło wybija, nazywa się to Rainbow Springs a woda tam ma 35 st.C. Przy replice chaty wybudowanej na potrzeby filmu We of the Never  Never (zekranizowana najsłynniejsza lektura Australijczyków o życiu w outbacku, w którym kiedy raz się zamieszka nie chce się go nigdy opuścić) zrobiliśmy sobie śniadanie a potem przemieściliśmy się do Litchfield NP gdzie jest ogromna ilość termitier magnetycznych. Są one płaskie i orientowane w linii północ – południe. Naukowcy spierają się jaki jest cel takiego właśnie ustawienia. Spytać termitów niestety nie można ale wydaje się, że najbliższym prawdy jest  regulacja temperatury wewnątrz. Przeprowadzono w każdym razie eksperyment w którym zaburzono nieco oddziaływanie bieguna magnetycznego ziemi a i tak termity zorientowały swoją budowlę tak jak trzeba. Do dziś nie wiadomo czym się kierują te małe brzdące? W tym parku jest również ogromna 6 metrowa termitiera katedralna, którą owady budowały około 50 lat. Tego rodzaju termitier spotykamy zdecydowanie najwięcej na naszej drodze. Park Lietchfield jest dla mieszkańców Darwin miejscem na weekendowe wypady. Można się tu kąpać w licznych jeziorkach i strumieniach a co dziwne woda wcale nie jest  zimna. Występują tu małe krokodyle słodkowodne ale ponoć nie atakują ludzi. Korzystamy więc z każdej okazji aby się zamoczyć. Tablice informują aby zachować czystość, a wszystkie śmieci należy zabierać ze sobą. Nie widzimy żadnych porzuconych butelek i papierów, widać wszyscy się stosują do tych zarządzeń. Tutaj w Australii  edukacja ekologiczna rozpoczyna się od najmłodszych lat i utrzymanie czystości dla wszystkich jest czymś zupełnie normalnym. Robi się ciemno, kierujemy się więc na kemping. Najpierw rozglądamy się za wolnym miejscem a później próbujemy uiścić opłatę. Płaci się tutaj gotówką, którą trzeba włożyć do koperty, wcześniej ją wypełniając. Jest warstwa kopiująca która zostawia ślad na kopercie, wierzchnią cześć się zrywa i kładzie do ewentualnej kontroli pod szybą. Problem polegał na tym, że nie mieliśmy drobnych a należało włożyć do koperty 13,20 AUD, po 6,60 za osobę. Podjechaliśmy do opiekuna kempingu aby rozmienić 50 dolców a ten tylko ofukał Gosię, że nie przygotowała sobie drobnych. Poszła więc do innych, też nie mieli rozmienić ale nazbierali moniakami 15 i wręczyli zakłopotanej Gosi, która oczywiście protestowała ale wytłumaczono jej, że może spotkamy na drodze kogoś w potrzebie, to wtedy my pomożemy. Niezwykłe, czyż nie? Kopertę wrzuciliśmy do skrzynki i udaliśmy się na upatrzone miejsce. Wiedzieliśmy, że jest tam tylko jedno z nr 1 i zmartwiliśmy się kiedy podążał tam przed nami inny samochód. Minął jednak jedynkę, my szybciutko zakręciliśmy na stanowisko a tamten zrobił rundkę i jak niepyszny opuszczając kemping zazdrośnie spojrzał w naszą stronę. Jest ósma, co tu robić? Przecież na sen jeszcze za wcześnie. Postanawiamy poobserwować niebo, które na tej półkuli jest zupełnie inne niż u nas. Droga mleczna jest  naprawdę jasna, a jak spojrzy się przez lornetkę to dopiero widać ile tam jest gwiazd. Trochę porobiłem zdjęć ze statywu, może coś wyjdzie. Jako, że na terenie parku jest całkowita prohibicja i strażnik ma prawo sprawdzić zawartość bagażnika to nawet nie kupowaliśmy żadnego winka aby umilić sobie wieczór. Z niezwykłym widokiem rozgwieżdżonego nieba w pamięci zasypiamy więc około 21:30.

żebraki Piotroskie













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz