niedziela, 25 sierpnia 2019

16 sierpnia, Melbourne "Sea Life"


16 sierpnia, piątek Melbourne Akwarium

Parę minut po 7:00 telefon od sprzedającej Michelle, że lodówka jest w drodze i w zależności od korków na trasie będzie niedługo u nas. Rozpoczęliśmy szybką akcję przesunięcia starej i zrobienia miejsca Samsungowi. Niby akcja transport jak wszystkie tego rodzaju ale za chwilę mieliśmy przekonać się, że tak nie jest. Dzwonek do drzwi, czym prędzej wychodzę i zastaję Vana z podniesionymi tylnymi drzwiami i wysuwająca się z bagażnika lodówką. Podtrzymałem ją a do pomocy przyszła jeszcze Gosia. Postawiliśmy ją i w tym momencie zobaczyłem jak Michell wychodzi z bagażnika. Jest sama i nie ma nikogo więcej. Byliśmy u niej dwa dni temu obejrzeć lodówkę i wiem, że do wyniesienia z domu i zapakowania potrzeba było dwóch ludzi. Ona to wszystko zrobiła sama. Byliśmy w szoku, tym bardziej, że wniesienie jej do domu naszej trójce sprawiło niejaką trudność. Jak Michell pojechała wymyliśmy lodówkę i pozostawiliśmy do wyschnięcia do naszego powrotu. Z tej całej akcji nie ma dokumentacji foto, bo nie miał kto robić zdjęć.
Około 11:00 jesteśmy już w city obok akwarium ale  całą godzinę zajęło nam znalezienie jakiegoś parkingu. Postanowiliśmy skorzystać z usytuowanego przy targowisku. Za nim ruszymy do oddalonego 1,5 km akwarium Gosia serwuje sobie ostrygi. Próbujemy kupić bilety do akwarium jako 60+ ale okazuje się, że sprzedają emerytom ale tylko australijskim, za okazaniem dokumentu. Więc tylko raz udało mi się skorzystać w zeszłym roku kiedy wjeżdżaliśmy w Thredbo wyciągiem aby wejść na Górę Kościuszki. W Australii byliśmy w akwarium w Sydney w 2000 roku i w Perth w 2007. Tu w Melbourne jesteśmy pierwszy raz. Wszystko jest zorganizowane pod kątem dzieci. Są sale w których dzieci mogą malować swoje ulubione zwierzęta morskie. Są specjalne miejsca gdzie dzieci mogą wejść i zajrzeć do akwarium poprzez specjalną kapsułę od dołu. Jest sporo odnośników zwracających uwagę na ekologię. Przede wszystkim jednak podziwiać można wspaniałe akwaria, gdzie rekiny i ogromne płaszczki przepływają zwiedzającym nad głowami. Szyba jednego z większych jest grubości 25 cm i waży kilkanaście ton. Wstawienie jej tutaj w całości wyobrażam sobie było karkołomnym zadaniem. Znalazł tu również schronienie ogromny, mierzący ponad 5 m i ważący 750 kg krokodyl różańcowy Pinjarra. Jak go pojmano był przez jakiś czas na farmie krokodyli, ale kiedy podrósł trzeba było go izolować bo atakował pobratymców. Spędzamy tu 3 godziny kończąc wycieczkę w sali z pingwinami. Te stworzenia nie licząc najmniejszych z Philip Island w roku 1999 widzimy po raz pierwszy na żywo.
Zaglądamy do miejsca, które zawsze odwiedzamy będąc w city. To knajpka, gdzie podają pyszny kebab z baraniny. Stamtąd przechodzimy prawie całą Elizabeth Street aby zakupić baterie do telefonów Hanki i trafiamy na fajne graffiti w małej uliczce Blende La. Jutro jest dzień wyjazdu więc wracamy do Hanki aby rozpocząć pakowanie, a jeszcze musimy zapakować, uruchomić nową  i wynieść starą lodówkę.

seaPiotroskielife













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz