6 sierpnia, wtorek
Spaliśmy na tym samym
parkingu co poprzedniej nocy. Dziś było lepiej, bo wczoraj spociłem się jak
kot, wyubierany i w zamkniętym śpiworze. Tej nocy spałem nim tylko przykryty.
Stąd w stronę Alice Springs mamy tylko dwa wjazdy do interesujących miejsc. Są
tam krótkie, niewiele ponad kilometrowe spacery, przy czym pierwszy jak
doczytaliśmy dużo później był płatny. To kolejny dowód na to jakim zaufaniem
darzy się tutaj turystów. Nikt ciebie nie łapie za ramię przy wejściu, nie
kontroluje czy zakupiłeś bilet. Jeśli nawet stwierdzi jego brak to zapyta
grzecznie czy nie zapomniałeś. Przypomniała mi się opowieść spotkanego w
Yularze Krzysztofa, który po wielu latach przyjechał do Polski i w Krakowie w
tramwaju kupił bilet u motorniczego, siadł sobie wygodnie a po minucie został
otoczony przez trzech kanarów. Spokojnie pokazał bilet i okazało się, że
powinien go skasować. Tłumaczenie, że dwa dni temu wylądował po 35 latach
emigracji w kraju i nie było jego intencją jechać bez biletu, skoro go kupił zaskutkowało
tylko większą sumiennością w wykonywaniu obowiązków kontrolerów. Prawie siłą
wyprowadzili go na najbliższym przystanku i jako, że nie miał polskich
dokumentów mandat wyegzekwowali na miejscu. To taka drobna różnica w podejściu
do ludzi.
Errata do poprzedniego wpisu.
800 mln lat temu na terenie Gór MacDonella było płytkie, szelfowe morze
wielkości Morza Śródziemnego z algami i bakeriami. Dopiero 350 mln lat temu
wypiętrzyły się dzięki naporowi na siebie dwóch płyt tektonicznych do wysokości
10 km. Dzisiaj możemy podziwiać już tylko efekty erozji tych olbrzymów ale
widoki są zachwycające. Mogą one być również takie ze względu na czystość. Są
tutaj jak i na innych trasach przy niektórych tablicach informacyjnych
montowane specjalne stalowe pojemniki na pety. Niestety niektórzy będacy w
szponach nałogu nie wytrzymują bez papierosa kilkusetmetrowego czy
kilkukilometrowego spaceru i o nich też pomyślano. Jedziemy teraz do ostatniego
dzisiaj miejsca w Tjoritji czyli Zachodnim Parku Narodowym MacDonella. Po
drodze na koniec ścieżki udaje się dojrzeć na skale wallabie, małego, szarego
kangurka. Dochodzimy do billabonga powstałego w najgłębszym miejscu wyschniętej
teraz rzeki. Przepiękne góry na koniec obdarowują Gosię „złotym” kolczykiem,
którego znalazła bez użycia wykrywacza metalu. Zatrzymujemy się jeszcze na
chwilę przy malutkiej kałuży, poidełku dla niewielkich ptaszków. Starszy pan
długim obiektywem pstryka im zdjęcia a jego żona do Gosi mówi - to muszą być Finch. Na to Gosia z miną doświadczonego
ornitologa – Zebra Finch. Pani z
uznaniem wydusiła z siebie tylko – o yeah. Wracamy do Alice Springs po drodze
podziwiając jeszcze grzbiety górskie oświetlone słońcem. W AS dla odmiany
robimy zdjęcie ze wzgórza Anzac jeszcze za dnia. Teraz możemy zauważyć, że od
naszej bytności 6 lat temu miasto się troszkę rozrosło. Samo wzgórze uwieńczone
jest pomnikiem ku pamięci poległych żołnierzy australijskich w I Wojnie
Światowej. Dołożono również na murku okalającym tablice pamiątkowe już z XXI
wieku. Z Alice Springs ruszamy na południe zatrzymując się na chwilę w słynnym
z portfelowej afery roadhous’ie Erldunda. Stajemy jeszcze na zatankowanie na
ostanim roadhouse`ie na terenie Terytorium Północnego, gdzie pod sufitem
wisiała cała masa staników. Co się tu czasami musi wyprawiać? Proponowałem Gosi
aby dołożyła swój, ale powiedziała, że nie chce się jej iść do auta. 250 km
dalej kładziemy się a jest dopiero 21:00. Stwierdzam, że stanik jest na swoim
miejscu, a to kłamczucha.
zakłamanewpołowiepiotroskie
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFu4i1FyRGjpvnHRq-Kh45shJMGyt-1pfwds1dco8n8uvdDnw7d0NfH9c8GpPeddrtrABXEV0kIbSKjRTjJK1Rs7_Ogq7r4Uq_rRWyavEB6ReEZcH5UW1tSK-EbdrQUURf7iRgtODCrVl9/s640/IMG_2154.JPG) |
Ogromna Gosia i cykada. O sorry odwrotnie. |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiD3dTKYccn7GrtiJZE6P_Lpome5Xj5OwQ5B1XkS88mY3p-0HTNDVa1ztCPbKgovPgMchfr5emXQe7snSmypbP8Wutm_Q2khy2hIkeZ2bKqKR0yNn4wlZPv7DVrY5Tfy7Mq9DcAKRAPOXNO/s640/IMG_2178.JPG) |
Pojemnik na niedopałki |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoTh2GPE3KpKjOciJ3JSL5ZCGT8HDMSOj3GjBKM-kVkBwRX0P6XYWrnFusnPl6wPn1lUj87p7iSOO7wViVQFRHJpk0gnvFjyQVgyx-CB_II2SEBXygm_mKyP7Qi0QESbog-JfbTiTDZbGX/s640/IMG_2179.JPG) |
Wędrowcy na Larapinta Trail 23o km |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOOWcXCgfAlDvwQCY23pS-oY7kz6JfXMQfouvr1IZ-lyePq4W6_RuIn0h6m13Qmw26MVlvejAQH1xMjG_Wbo85CS5IrFPPKcErkt4Dw7lcTC0NBH6OvXQiSRF34w0K-7jlAz8kogVSfFpu/s640/IMG_2187.JPG) |
Na korze każdy wygrać może |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKTXktlFCjcrjGodO9XMEgUKIwwCeaP2Z2n2waGQBbZyh4RH_sPAcmkttJwRFlFqYYkFODd3GJdI5U6fu-zGerEKKiJ54r7pvOTT6HeOHE8O8o6OQCn0YctHym53JaYvXR5j_p21KLULct/s640/IMG_2201.JPG) |
Jest tutaj wallabie |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQmf4R9rZJqMtAKpT5-Pe0rZnNWL7cJLRJSeBewB9890S3LuBUNhnfGdrddXXCg_SxsKtG9pDyQvckEJSyQz8Uvct9lrwIABsQroDHxvAHqqiqafDyqHRwB0PE5J6pHFkL7Mo-Evc_XAb4/s640/IMG_2209.JPG) |
znalezisko Gogi |
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw_limaGMQCZJ7biIKzCvVQ18nDIcGrluDhw5D8UP-7e4fUHsnW-7QUY-dhdxA1b3B4B1NIHAhDDSfszw536ihyphenhyphen9Klc5a37vS-DAE2zyVsqYulApB7hglFRjbUFM-bxIUM1NreBdgXj15D/s640/IMG_2219.JPG) |
Widok ze wzgórza Anzac na Alice Springs |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz