wtorek, 23 stycznia 2018

Tasmania i Parki Narodowe

21 stycznia 2018, niedziela

Dzisiaj postanowiliśmy odwiedzić kolejne Parki Narodowe Tasmanii.
Już od dwóch dni straciliśmy komórkowy kontakt z cywilizacją i nie mamy również internetu. Dzisiejszymi wojażami dokładamy kolejny dzień do tego breaku.  Pierwszym PN jest Cradle Muntains. Tu uiszczamy opłatę 26 dolarów za przebywanie na terenie parków przez 24 godziny co obejmuje również wczorajszy. Myśleliśmy o jakimś rejsie po jeziorze ale okazało się, że takie małe promy dowożą chętnych do kilku miejsc z których wiodą szlaki piesze w różne strony.
Wybraliśmy więc najkrótszy 4,5 km szlak pieszy, który obejmował również zatokę plathypusa. Pełni nadziei pomaszerowaliśmy mijając ogromne eukaliptusy wysokością dorównujące tym z Otway NP.








Po drodze natknęliśmy się na małego torbacza z dzieciątkiem ale to umknęło w krzaki.

Trochę postaliśmy czekając na dziobaka ale żaden nie zaszczycił nas nawet wystawieniem ogona.
Wycieczkę zakończyliśmy w miejscu startu gdzie już cała grupa plecakowców czekała na wymarsz lub wyszła pozostawiając swój dobytek.
Na trasie mijamy wiele znaków drogowych, których poza Australią się nie spotyka. Tym razem do kolekcji dokładamy kolczatkę i wombata, którego pieszczotliwie nazywamy łombaniem.
Jeszcze na promie Gosia wynalazła ciekawostkę pod tytułem „The Wall” w miejscowości Derwent Bridge
https://www.google.com.au/search?q=the+wall+derwent+bridge&safe=strict&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwi_v-3ike3YAhVCGpQKHewDCZoQsAQIeg&biw=1366&bih=637
Zajeżdżamy tam i podziwiamy długą na 100 m płaskorzeźbę w drewnie autorstwa Grega Duncana, australijskiego artysty. „The Wall” składa się z drewnianych paneli o wymiarach 1x 3m wys. na których w bardzo realistycznej i kunsztownej formie autor przedstawia okazy fauny i flory Australii oraz obrazy z życia przeciętnego Australijczyka z głębokiego country. W tle new age`owa muzyka, która ma spotęgować przesłanie płynące od autora – bądźmy dumni z tego, co dała nam ta ziemia i z ciężkiej pracy u podstaw naszych protoplastów. Całość widać, że nie jest jeszcze ukończona, choć praca nad dziełem trwa już od 12 lat. Materiałem rzeźbiarskim jest  sosna huon, endemiczne drzewo Tasmanii, niezwykle odporne na próchnicę, bardzo cenne, tutejsza biologiczna atrakcja, ale dzisiaj rzadko występująca. Nie można filmować ani fotografować. Napis, również z drewna, informuje, że niedostosowanie się do tej prośby deprecjonuje taką osobę absolutnie i określa  takie zachowanie jako „nieaustralijskie” – bardzo to działa na morale widza i nikt się w naszej obecności nie odważył na podobny krok i sadzę, że wcześniej również. Po prostu bycie Australijczykiem zobowiązuje do przestrzegania zasad i to widać na wielu płaszczyznach.
  Jadąc do kolejnego obszaru chronionego, Południowo-Zachodniego PN natknęliśmy się na taką wycinkę.
Czyżby zdetronizowany minister od niszczenia środowiska zaczepił się tu na Tasmanii?  Dalej wyłoniły się przed nami skaliste zbocza jak w naszych Pieninach. Dotarliśmy nad jezioro  Pedder, gdzie najpierw podziwialiśmy je z lookout’u a później jeszcze przed zachodem słońca odbyliśmy wyborną kąpiel.





Około 20 kilometrów wróciliśmy na piknikowa areę na nocleg.
Tak sobie siedzieliśmy do czasu jak nas namierzyły upierdliwe komary, których z każdą minutą przybywało, aż wreszcie daliśmy za wygraną i uciekliśmy do auta.


pokonane Piotroskie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz