poniedziałek, 10 lipca 2017

Alvkarleby

10 lipca, poniedziałek

Dzisiaj dzień pod hasłem – wędkarstwo.
Już po śniadaniu porzucałem, lecz bez wyników, w pobliskim jeziorze.
Najpierw jednak o czymś innym. Jak często udaje się wyrzucić pokera z ręki i to w dodatku maxa czyli z szóstek? Dla niewtajemniczonych poker w kościach to np. pięć trójek, piątek itd.
Po śniadaniu zasiedliśmy do pierwszej partyjki. Wykonuję pierwszy swój  rzut i…… no właśnie wypadają same szóstki. To mi się zdarzyło pierwszy raz w życiu. Za tego pokera 160 pkt. Biorąc pod uwagę że w całej partii np. 180 pkt. to zupełnie niezły wynik, Gosia poczuła się już pokonana.
- daj spokój – pocieszałem ją
- to dopiero początek – dodałem, myśląc jednak w duchu, że ma pozamiatane.
Czy wygrałem tę partię?
Otóż nie! Gosia pokonała mnie o 17 pkt.
To jednak nie wszystko. Kolejną grę też przegrałem a w połowie trzeciej osłupieliśmy oboje. Ponownie wyrzuciłem z ręki same szóstki. Chyba powinienem dzisiaj zagrać w totka. Najciekawsze jest jednak to, że i te partię przegrałem ale tym razem 103 punktami. To trzeba mieć szczęście i pecha zarazem. 
Może wędkarstwie będzie lepiej?
Zwiedzanie dzisiejsze rozpoczęliśmy około 15:00. O tej godzinie dotarliśmy do Alvkarleby, mekki wędkarstwa ryb łososiowatych.
Najpierw przeszliśmy się po miasteczku. Są tu tamy hydroelektrowni, które czasami są podnoszone i wtedy kaskady wody spływają po skalistych zboczach. Teraz w większości są suche a rzeka Dalalven płynie szerokim, bocznym korytem.

Mostem Karola XIII. idziemy do pobliskiego hotelu, gdzie na wszelki wypadek robię sobie fotkę z potężnym łososiem, gdybym nie miał przyjemności czegoś podobnego podhaczyć na rybach.
No i rozpocząłem połowy, co widać na zdjęciu pod strzałką
a Gosia krążyła po okolicy. Dała mi półtorej godziny ale poza dwoma marnymi okonkami niczego nie zapiąłem. Kończąc łowienie widzieliśmy z Gosią jak coś dużego rzuciło się pod powierzchnią, to tak na pożegnanie. Rocznie wędkarze z tego miejsca wyciągają podobno 20 ton łososia i troci. He,  he wędkarze, na wędki, mam w to uwierzyć…..?
Ruszyliśmy  na południowy - zachód wzdłuż rozlewiska rzeki w poszukiwaniu miejsca na nocleg i ewentualnie powędkowania.  No i proszę jak zakończyłem dzień.

W sumie nie ważne jak się zaczyna ale jak się kończy, jak mawiał czerwony klasyk.


zarybionepiotroskie