10 lutego, sobota
Jesteśmy na największym na półkuli południowej rynku – Queen
Victoria Market. Na początku naszego pobytu zakupiliśmy tu przyprawę do grilla
i wykorzystaliśmy ją dwa razy do szaszłyka. Tak nam posmakowała, że wróciliśmy aby
zakupić większą ilość.
Wcześniej jednak poczuliśmy smaka na baraninkę a do popicia wzięliśmy napój z trzciny cukrowej. Pan dolał trochę soku z cytryny, bo sam napój słodki i trochę mdły. Patrząc na urządzenie do wyciskania soku nieodparcie nasuwa się porównanie z pralką Franią i jej patentem do wyżymania prania. Baraninka palce lizać - tu jednak wiedzą jak ją przyrządzić. Kręciliśmy się po rynku kilka godzin poszukując dużej filiżanki o którą prosiła Hanka. Zastanawiałem się czy nie kupić wiadra i nie dorobić ucha.
Przy parkingu trafiliśmy na swoiste dzieło sztuki - rzeźbę z palet.
Market jest na skraju City, które jak widać mocno się rozbudowuje. Już parę lat temu widziałem tu ogromny plac budowy a dzisiaj wyrosły drapacze chmur.
Do domu wróciliśmy beż filiżanki ale za to Gosia wprawiała się w kompozycjach kwiatowych.
Queen Piotroskie z Turzyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz