poniedziałek, 5 lutego 2018

Outback – ponownie Coober Pedy, w stronę Port Augusta

2 lutego, piątek 

Od północnej strony jest trochę inne miejsce na fotkę przed wjazdem do Coober Pedy. Pierwsze kroki kierujemy jednak do sklepu bo nie mamy z czego przygotować śniadania.

Pod ziemią się mieszka ale skądś trzeba pobierać powietrze, wypuszczać zużyte no i przede wszystkim odbierać sygnał TVN24 do swych telewizorów ;)


Aby porównać wcześniej widziany serbski kościół z innym, zajeżdżamy do The Catacomb Chuch. Faktycznie maleństwo zupełne a ołtarz bardziej przypomina grilla niż miejsce obrzędu (sorry).



Z proponowanych wycieczek przy poprzednim pobycie wybieramy tę najbardziej polecaną do najstarszej kopalni opali - Old Timers Mine.

Ubieramy kaski i schodzimy pod ziemię. Szybko okazało się, że dobrze zrobiliśmy bo co chwilę uderzamy o nisko usytuowane stropy.




Jest tu jedyna podziemna poczta w Australii i gościu, który nigdy nie wstaje ze swojego łóżka.



Na terenie Coober Pedy jest wiele miejsc niebezpiecznych do chodzenia. Tam  gdzie znajdują lub znajdowały się szyby stawia się takie tablice ostrzegawcze.




Przy wyjeździe robimy fotki przy malusieńkich oponach.

Cały czas poruszamy się Stuart Hwy, najdłuższą autostradą w Australii,  która przecina kontynent z południa na północ. Nazwano ją od nazwiska pierwszego podróżnika Johna Stuarta, który pokonał Australię pieszo z południa na północ i z powrotem. Już kilkakrotnie zauważyliśmy w wielu tablicach ślady kul. Zastanawialiśmy się o co chodzi? Skojarzyliśmy, że niedawno był Australia Day, 26 stycznia i to wyjaśniło skąd te i inne dziury w takich miejscach. Dla białej ludności ta data jest symbolem założenia Australii w 1788 roku przez Arthura Phillipa, dla Aborygenów początkiem zniewolenia. Na tablicach widać nie tylko dziury ale zamazywane są niektóre słowa zmieniające zupełnie sens zdań.


No cóż, biali niestety maja na rękach krew rdzennej ludności Australii, temu nie można zaprzeczyć. Zastanawiamy się jednak, w jakim momencie rozwoju byliby obecnie Aborygeni gdyby w Australii nie osiedlił się biały człowiek i czy należy ten skok cywilizacyjny potępiać w czambuł?

W naszej drodze powrotnej z wyprawy do interioru mijamy jeszcze torowisko, po którym przejeżdża słynny pociąg Gan, kolorowe miejsca parkingowe, najbrzydsze i najmniej ciekawe według przewodnika miasteczko Pimba, kolorowy Roudtrain i fascynującą bezkresną przestrzeń.



Wzorem naszych młodych przyjaciół z Grecji, którzy na wszystkich swoich zdjęciach są zawieszeni w powietrzu robimy fotkę, która kosztowała nas wiele prób zanim zsynchronizowaliśmy nasze nie za wysokie loty z samowyzwalaczem aparatu. po pół godzinie wreszcie się udało.






Na koniec dnia robimy zdjęcie po zachodzie słońca i stwierdzamy, że jest pewne podobieństwo między takim obrazem i flagą aborygeńską, czyż nie?




AboryPiotroskiegany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz