niedziela, 30 sierpnia 2015

25 sierpnia


25 sierpnia, wtorek Esperance, Great Ocean Drive


Do Esperance dzisiaj mamy 340 km, więc ruszamy czym prędzej. Zaraz po skręcie w szutrową drogę, tu nazywaną gravel road zaczął się widok jak w Polsce. Jedynie połaci rzepaku nieco większe.
Co prawda wiosna zaczyna się dopiero 21 września ale tutaj już zimą zaczyna się wegetacja a najpiękniej jest właśnie we wrześniu. Zwykle przyjeżdżaliśmy w czerwcu i lipcu i pierwszy raz trafiliśmy na tak kolorową porę.
W Esperance jesteśmy około 14:00. Pokręciliśmy się trochę i żeby nie stracić słońca ruszyliśmy na turystyczną drogę - Great Ocean Drive.  To odcinek 25 km trasy wzdłuż wybrzeża z kilkoma miejscami widokowymi. Równolegle przez kilka kilometrów tej trasy biegnie droga rowerowa. Gosia już zaordynowała atrakcję na następny dzień. Biedne moje, jeszcze zakwaszone uda.



Na jednym z lookoutów kilku gości popijało piwko. Kiedy podeszliśmy powiedzieli, że widać whales’y. Zapytaliśmy – po jednym, czy po dwóch piwach? Roześmiali się ale pokazali w stronę oceanu. Nie mogliśmy uwierzyć w to co zobaczyliśmy. Jakieś 300 m od nas taplały się trzy ogromne wieloryby. W ruch poszła kamera a ja pognałem po długi obiektyw do auta. Amatorzy piwa odjechali a my jeszcze z pół godziny przyglądaliśmy się baraszkującym olbrzymom. Trafiliśmy na okres ich migracji ale gdybyśmy byli sami nie umielibyśmy rozróżnić z tej odległości fal od zwierząt. Kolejny plus dla piwa.
Dalej trafiliśmy na wysokie pióropusze wody, które tworzyły ogromne fale rozbijające się o krawędzie  płyt skalnych.

Na koniec zostawiliśmy sobie Pink Lake, jezioro w którym woda jest różowa. Niestety nie w tym okresie. Zabarwia się tak dzięki żyjącym tu glonom podczas lata kiedy jest wyższa temperatura. W zabarwieniu ale na pomarańczowo pomógł mi na szczęście widowiskowy zachód słońca.





pinktroskie