czwartek, 27 sierpnia 2015

20 sierpnia

20 sierpnia, czwartek – Margaret River, Cape Leeuwin, Jewel Cave, wielkie eukaliptusy i kalie


 Rano przekraczamy rzekę od której miasto Gosi wzięło nazwę – Margaret River.
W poszukiwaniu miejsca na śniadanko trafiamy do miejskiego parku, gdzie jest „Kate” staruszeńka lokomotywa z roku 1889 wybudowana rok wcześniej w Anglii.
45 km na południe jest kolejny cel naszej wyprawy – Cape Leeuwin z trzecią co do wielkości w Australii a pierwszą w Australii Zachodniej latarnią morską.
Na brązowych tablicach w całej Australii zaznaczane są dla podróżnych najróżniejsze, interesujące miejsca. Tutaj wszystkie niemalże kierują do winnic, gdzie można po zwiedzeniu zakupić butelkę miejscowego wyrobu, podobno dużo drożej niż w sklepie. Może gdzieś zajrzymy później. Krzaki jeszcze gołe, więc i zwiedzanie może być skromne.

Mijamy miasteczko Augusta i zajeżdżamy pod latarnię morską. Kupujemy tylko bilet na  samo wejście na cypel. Pogoda pod zdechłym azorkiem, więc widoki z góry i tak nie byłyby interesujące. Wieje niemiłosiernie. Fale dość duże. W tej sytuacji, mimo okresu migracji (od maja do listopada) nie da się dojrzeć wieloryba. Latarnia jest na klifie o wysokości 20 m a sama ma 32 m. Z wysokości 52 m nad lustrem wody jej światło widoczne jest z odległości 44 km. Do jej wybudowania w 1896 roku notuje się 22 zatonięcia statków w tym regionie, po - rozbił się tylko jeden. W tym miejscu mieszają się wody dwóch oceanów – Indyjskiego i Południowego.

czy to nie zółw?


 Kierujemy się teraz z powrotem do Augusta, gdzie w pobliżu odwiedzamy największą jaskinię WA – Jewel Cave. Godzinna wycieczka do największej komory kosztuje 22,50 AUD na osobę. Rejon ten obfituje w jaskinie naciekowe i ta, którą odwiedzamy jest jedną z czterech udostępnionych do zwiedzania.  Kształty nacieków wytworzonych przez setki tysięcy lat zachwycają. Przewodniczka podświetla wskazywane formacje używając do tego różnokolorowych świateł.

Dalej skierowaliśmy naszego Commodora na południe do Pemberton. Po drodze mijaliśmy ogromne eukaliptusy a pośród nich inny las – kalii. Gosia zauważyła, że niektóre kalie są niespotykanie wysokie, jedną nawet czule przytuliła.

Bluszcz, który spowijał niektóre drzewa tworzył najróżniejsze postaci stojące w niezwykłym, zielonym orszaku.

Wieczorem, a robi się tu ciemno około 18:30 podjeżdżamy w Pemberton do miejsca, które jutro będziemy zwiedzać – Gloucester Tree.



eukaliepiotroskie