29 sierpnia, sobota powrót i podsumowanie
Do Perth mamy trochę ponad 250 km. Jedziemy w strugach
deszczu. Kiedy przestaje i jest akurat parking, korzystamy z okazji i
rozgrywamy partyjkę kości. Przedłużamy ten wyjazd jak tylko można. Dojeżdżamy
do Kojonup i tam dopiero znajdujemy stolik i chwilę bez deszczu aby coś zjeść.
W parku jest pomnik mieszkańca miasteczka, brygadiera Arnolda Williama Pottsa,
weterana I i II wojny światowej, lokalnego bohatera obu tych wojen, który
walczył od Gallipoli, po Francję, Syrię, Papuę Nową Gwineę . Zmarł w 1968 roku
a pomnik postawiono mu po 40 latach, w 2007....
półtorej wielkości wóz do przewożenia owczej wełny |
Zajrzeliśmy do tutejszego małego muzeum, gdzie
dowiedzieliśmy się, że końcówka „up” w nazwach wielu miast w tej okolicy
pochodzi z języka aborygeńskiego i oznacza „place
of”, czyli miejsce czegoś ważnego.
w Polsce odpowiednik Warszawy lub dużego Fiata |
a to u nas Nysa lub Żuk |
Dalej deszcz nas nie opuszczał, mimo to trudno było
przejechać obojętnie obok armii przystojniaczków, czyli black boyów z
rozwianymi grzywami. Gosia ma do nich słabość.
Chociaż sobota, to ruch road trainów na szosie dość spory. Wymijanie takich potęg na niezbyt szerokiej drodze i w strugach deszczu, to spora dawka adrenaliny. Ale jak nie czuć respektu przed tymi olbrzymami, skoro gabarytowo osobówka wygląda przy nim jak mrówka.
Chociaż sobota, to ruch road trainów na szosie dość spory. Wymijanie takich potęg na niezbyt szerokiej drodze i w strugach deszczu, to spora dawka adrenaliny. Ale jak nie czuć respektu przed tymi olbrzymami, skoro gabarytowo osobówka wygląda przy nim jak mrówka.
Do Perth dotarliśmy około 16:00 i zaraz po wypakowaniu
zabraliśmy się za mycie auta. O 18:30 odwieźliśmy je do wypożyczalni, gdzie
kluczyki zostawiliśmy w specjalnym schowku. Tak się tutaj robi, kiedy auto
przywozi się po godzinach pracy obsługi. Nasza wyprawa na południe WA dobiegła
tym samym końca, tak jak niestety nieuchronnie kończy się nasz cały wyjazd do
Australii. Wylatujemy w poniedziałek 31 sierpnia a jeśli jeszcze coś się
wydarzy nie omieszkam zamieścić relacji.
Na tym wyjeździe przejechaliśmy 2900 km i mimo kiepskiej
pogody, na początku padającego deszczu, odbyliśmy bardzo ciekawą i kolorową
wycieczkę. Była chwila zawahania, czy nie uciekać na północ w cieplejsze
miejsce, np. do Geraldton, na szczęście
do tego nie doszło. Nie moglibyśmy zobaczyć najwyższych eukaliptusów na
świecie, wspiąć się na Bluff Knoll, zobaczyć wielorybów, pięknej tutejszej
roślinności i wielu innych cudów.
Jeszcze smutniejsze piotroskie