piątek, 20 sierpnia 2021

19 sierpnia, czwartek – Zalew Lipowica, Zamek Krzyżtopór, Szydłów

Jajecznica na kurkach. A tak sobie obiecaliśmy, że rano chociaż rondelek z kurkami sfotografuję. Niestety ten cholerny Niemiec! Jajecznica, wyborna. Do teraz, a piszę to dzień później wieczorem czuję smak tej potrawy w ustach. Cudo.

 Wczoraj z najwyższej wieży zamku chęcińskiego z pomocą lornetki Gosia wypatrzyła jakieś drewniane wieże widokowe nad jakimś jeziorkiem, sądząc nie bez racji, że tam możemy znaleźć miejsce na nocleg. Sprawy potoczyły się jednak inaczej ale dzisiaj  postanowiliśmy tam podjechać, po drodze zerkając jeszcze na malejące w oczach trzy wieże chęcińskiego zamku. Jeziorkiem okazał się Zalew Lipowica dawniejsze wyrobisko. Faktycznie, gdyby nie odkrycie kempingu pod samym zamkiem w Chęcinach miejsce na nocleg super. Obeszliśmy całe dookoła. Wieże drewniane, nie za wysokie ale nawet z nich w oddali widać miejsce skąd Gosia je dostrzegła. Co za oko! Cały zalew świetnie zagospodarowany ze ścieżkami edukacyjnymi, rowerowymi i zadaszonymi wiatami. Można tu w ciszy pospacerować a i na rybkę się zasadzić z wędkami. Kąpiel jak w wielu wyrobiskach jest zabroniona, i dobrze, bo plażowicze z pewnością szybko zabrudziliby ten teren.

Pierwszym dzisiaj zamkiem jest Krzyżtopór w Ujeździe. Cudem udało się dołączyć do grupy, która już rozpoczęła zwiedzanie z panią przewodnik. Zamek wybudował w XVII wieku jeden z najbogatszych ówczesnych magnatów Krzysztof Ossoliński. Budowa, jak na największy w tym czasie zamek nie tylko w Polsce ale i w Europie, trwała dość krótko, bo tylko 20 lat. Jeśli chodzi o wielkość zdetronizował go dopiero zamek w Wersalu. Budulcem dla niego były bryły kamienne pozyskiwane z okolic a wiązano je zaprawą z białka jaj i pyłu wulkanicznego. Zamek posiadał 4 wieże – pory roku, 12 sal balowych – miesięcy, 52 komnaty – tygodnie w roku, 365 okien – dni w roku oraz 7 bram wejściowych - dni  tygodnia. Stajnie dla koni były niezwykle luksusowe. Każdy koń miał w swoim boksie kryształowe lustro i marmurowy wodopój a mimo, iż zamek postawiono na litej skale podłoga była wyłożona ceglanymi płytami i równiutka jak stół. O zamkowym luksusie niech świadczy również fakt, że było tam akwarium, w którym można było podziwiać ryby zarówno z jednej z sal z dołu, unosząc wzrok, jak i z sali wyższego piętra – pod stopami. Niestety sam fundator cieszył się swoim dziełem zaledwie rok ponieważ zachorował i zmarł. Kolejni z rodu również nie cieszyli się zamkiem zbyt długo a po potopie szwedzkim w 1655 zamek zaczął popadać w ruinę.

Przejeżdżamy do Szydłowa, który nazywany jest polskim Carcassonne. Poznaliśmy nawet pana, który jest pomysłodawcą tej nazwy. To były wójt miasteczka, który cztery lata pełnienia tej funkcji przypłacił poważnymi chorobami. Dzisiaj ma swoja galeryjkę, taki kącik pamięci do którego zaprasza każdą osobę wchodzącą za mury Szydłowa. Udało się nam wyrwać z jego szponów w miarę szybko, bo okazało się, że zaczął się rozwijać w swoich opowieściach i nie można się było nawet wstrzelić z żadnym pytaniem. Obiecaliśmy wstąpić po zwiedzeniu zamku ale na szczęście go nie było.

Zbliża się pora poszukiwania miejsca na nocleg. Ruszamy w stronę zamku w Pieskowej Skale i przez całą drogę widzieliśmy tylko dwa takie miejsca przy czym jedno było zbyt blisko drogi. Nocleg znaleźliśmy dopiero na kempingu pod Pieskową Skałą.

 

KuPiotroskiecznica





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz