wtorek, 17 sierpnia 2021

15 sierpnia, niedziela – Malbork, Sztum, Dzierzgoń, Przezmark

Z campingu krótkim dystansem, drogą po drewnianym moście przez Nogat udaliśmy się do kas Zamku Malborskiego. Byliśmy trochę po dziewiątej a już kolejka na 30 minut czekania. Jakiś młodzian z obsługi wskazał automat biletowy dla płacących kartą i już pięć minut później czekaliśmy przy pani przewodniczce na zebranie się 30 osobowej grupy. Zwiedzanie zamku a właściwie dwóch jego poziomów, zamku średniego i wysokiego trwało ponad 3 godziny. Trasa wiodła poprzez różne sale. Mniejsze, większe, wysokie z ciekawymi sklepieniami, z freskami odkrytymi przez archeologów, z ciekawymi wystrojami często niestety w różnych stylach, ponieważ oryginalny sprzęt rozgrabiono lub po prostu zniszczono i spalono. Ciekawa historia dotyczy głównego refektarza. Ponieważ zamek w Malborku nie został nigdy zdobyty to próbowano to zrobić podstępem. Incydent miał miejsce w 1410 roku podczas oblężenia zamku. Jeden z obsługujących krzyżackich zakonników był na usługach wojsk polskich. Miał stanąć w oknie potężnego refektarza podczas obrad wszystkich dostojników krzyżackich i w pewnym momencie zdjąć jaskrawą czapkę co było sygnałem do strzału. Wystrzelona kula armatnia miała trafić w kolumnę na środku sali i spowodować zawalenie się stropu, grzebiąc przy tym wszystkich wewnątrz. Niestety zamiast zmienić bieg historii kula minęła kolumnę o kilka centymetrów, trafiając w brzeg kominka. Znaleziono ją pod gruzami i wmurowano nieco wyżej ku pamięci tego nieudanego zamachu. Interesująca była wystawa bursztynów, którą Gosia odwiedziła powtórnie po zakończeniu wycieczki. Niestety wieża zamkowa była zamknięta i nie mogliśmy nacieszyć oczu widokiem Malborka z góry a 600 zł za 15 minutowy lot samolotem wydawało się ceną nieco wygórowaną. Wycieczka po tym największym ceglanym zamku na świecie była doprawdy imponującym przeżyciem. Przez 20 lat, między innymi dzięki tzw. funduszom norweskim udało się odrestaurować zamek na szeroką skalę, a to jeszcze nie koniec.

Jako, że nie mamy sztywno ustalonej trasy, z kilku miejsc w pobliżu, padło na zamek w Sztumie. Sam zamek i jego ekspozycje nie powalały ale atrakcją była możliwość zrobienia sobie fotek w strojach średniowiecznych. Trafiliśmy na kilku turystów i po przebraniu się mieliśmy ubaw po pachy. Na rynku w Sztumie rozstawiły się foodtrucki. Ceny skutecznie nas zniechęciły. Za kawałek sushi lub małego burrito trzeba było zapłacić 25 zł. Nieopodal serwowano obiady domowe, gdzie najedliśmy się do syta i ledwo wstawaliśmy od stołu. Obok parkingu urzekł nas widok na jezioro. Aparat poszedł więc w ruch.

Dzierzgoń to kolejne miasteczko, tym razem z zupełnymi ruinami krzyżackiego zamku na wzgórzu. Niestety drzewa pełne liści skutecznie zasłaniały widok w miejscach widokowych. Przezmark, to ostatnia na dziś miejscowość z zamkiem. Niestety jest prywatną własnością a właściciele prawdopodobnie wyjechali na wakacje bo zastaliśmy zamkniętą bramę. Obeszliśmy tylko cały teren dookoła robiąc kilka fotek. Ruszyliśmy w stronę Szymbarku szukając po drodze jakiegoś miejsca na nocleg. Z mapy nawigacji wybraliśmy drogę wiodąca nad brzeg jeziora. Był to strzał w dziesiątkę. Prawie na końcu miejscowości, której nazwę odkryliśmy rano czekała na nas wiata ze stolikami i ławkami, przy której spędziliśmy miły wieczór grając w kości i pisząc pierwszą relację z wyjazdu.  Niespodzianka zdarzyła się dopiero rankiem, ale o tym w kolejnej relacji.

 

OszczędnoPiotroskie






















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz