poniedziałek, 29 lipca 2019

25 lipca w Parku - dzień drugi

25 lipca, czwartek

No prognozy tutaj sprawdzają się idealnie. Miało być zachmurzenie i jest. Żal tylko tych którzy przyjechali wczoraj i wschód słońca mają gwizdany. Niespecjalnie się spieszymy, bo dziś spacer wokół Uluru i może zachód słońca na Kata Tjuta. Leniwie więc przygotowujemy śniadanie a jak je kończymy po 10:00 to wokoło nie ma już nikogo.
- wstąpmy jeszcze do muzeum, tego co w zeszłym roku – zaproponowała Gosia
- ale po co? pamiętasz, że to bardziej sklep niż muzeum
- no właśnie, kupiłam tam takie etui na okulary z wzorami aborygeńskimi
- i
- i, zgubiłam
Zajechaliśmy ponownie do Yullary w związku z tym. Miejsce to powstało w latach 80-tych, kiedy  zaczynało napływać tu coraz więcej turystów. Niewielki ośrodek leżący bliżej góry zlikwidowano, park ogrodzono tworząc bramkę wjazdową a w dzisiejszej Yularze rozpoczęto budowę infrastruktury zdolnej przyjąć kilka tysięcy turystów jednorazowo. Są tu sklepy, poczta, bar, kawiarnia ale przede wszystkim hotele o różnym standardzie i nasz kemping dla tych co komfortu nie potrzebują.
Jesteśmy w muzeum, szybko odnaleźliśmy etui ale postanawiamy obejść ponownie niewielką ekspozycję przysklepową. Kogo spotykamy? Oczywiście Ewę i Krzysztofa. Jak się z kimś umówisz to się nie spotkasz jeśli nie…. to masz. Pokazują zdjęcia z dzisiejszej atrakcji na którą i nas namawiają. Przejazd karawaną wielbłądów o wschodzie słońca zakończony śniadaniem. Zdjęcia niezwykle piękne, bo chmury zasnuwające dzisiejsze niebo zrobiły rankiem małą przerwę na horyzoncie przez którą słońce cudownie je podświetliło. Zrobię wyjątek i zamieszczę na końcu zdjęcia Ewy, które zrobiła telefonem, bo są niezwykłej urody.
- A może pokażemy Wam tę farmę wielbłądów, to niedaleko – zaproponowała Ewa
- ok, skoczę tylko po sprzęt do auta – odparłem
Za 10 minut jesteśmy w drodze na farmę rozmawiając o wszystkim w parach Ewa z Gosią a ja z Krzyśkiem. Droga nam się w związku z tym nie dłużyła ale okazało się, że rano oni jechali tam busem spod hotelu i nie mogli ocenić, że to tak zupełnie blisko nie było. Na moje oko około 2 km. Faktycznie farma pełna była wielbłądów ale nie tylko. Był ogromny bawół, który nie chciał zapolować do zdjęcia, były owce, struś i oczywiście kangury. Wróciliśmy do Yulary, zrobiliśmy wspólną fotkę, pożegnaliśmy się i co koń wyskoczy pognaliśmy w stronę Uluru. To najwyższy czas aby rozpocząć spacer wokół góry, bo mając już 4 km w nogach po wczorajszej wycieczce na Kata Tjuta tempo z pewnością nie będzie zawrotne. Trzeba zdążyć przecież na zachód słońca 44 km dalej. Startujemy w miejscu skąd śmiałkowie rozpoczynają wspinaczkę na szczyt. My wchodzimy zaledwie 20 metrów nie chcąc łamać aborygeńskich próśb o uszanowaniu tej góry. Za dwa miesiące, w październiku góra będzie już całkowicie zamknięta i wspinać się na nią nie będzie można. To kolejny krok po przekazaniu Parku Uluru Kata Tjuta pod jurysdykcję ludności aborygeńskiej.  Tym razem poszliśmy w innym  kierunku jak poprzednio, przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Aby naładować baterie przed 10 km marszem przez chwilę kładziemy ręce na skale i ruszamy.  Spacer trwał około 3 godzin a później bez zwłoki jedziemy do Olgas, po aborygeńsku Kata Tjuta. Dojeżdżamy na czas ale kopuły są ciemne, słońca brak. Na zachodzie horyzont powolutku się otwiera i rozjaśnia. Jestem dobrej myśli i rozsiewam swój optymizm wśród innych oczekujących. Nie myliłem się cała widoczna część formacji rozświetliła się czerwonym blaskiem na dosłownie 2 minuty aby za chwilę jak za przekręceniem kontaktu zgasnąć. Jeszcze chwilę możemy podziwiać feerie świateł pod chmurami trochę jak Ewa i Krzysiek dzisiaj rano na wielbłądach.

Mamy teraz 55 km do kempingu, w którym planujemy się wykąpać, coś zjeść i ruszyć w drogę. Do Stuart Hwy mamy 260 km ale po zmroku planujemy przejechać chociaż połowę. Tak też nam się udaje i zalegamy na miejscu widokowym na górę Mt. Connor, którą wielu turystów myli z Uluru. Jutro będziemy ją podziwiać.

Mt. Piotroskie





Stąd można jeszcze do października wchodzić na szczyt


Ładowanie baterii


Tego co prawda nie należy fotografować ale nie mogłem się oprzeć





Obiecane dwa zdjęcia Ewy z komórki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz