21 lipca, niedziela - wyjazd
5:40 budzik przerwał mój sen,
w który dopiero co zapadłem. Walczę jeszcze z jet lagiem i mam problemy z
zaśnięciem. Pożegnaliśmy Hankę, której nasza kuracja trochę pomogła,
zapakowaliśmy resztę rzeczy i jeszcze po ciemku wyruszyliśmy w naszą podróż.
Korzystamy z nawigacji w telefonie. Zakupiłem kartę Telstry i mam na miesiąc
35GB Internetu do wykorzystania.
Nawigacja jak poprzednimi dniami bezbłędnie wyprowadziła nas z Melbourne a że
ruch był znikomy stało się to bardzo szybko.
Główne cele są takie:
jedziemy do Darwin i stamtąd wracając zwiedzamy Kakadu National Park, którego
przez chorobę Gosi nie odwiedziliśmy w 2013 roku. W tamtą stronę lub wracając w
zależności od pogody jedziemy do Uluru. Byliśmy tam już dwa razy ale nigdy nie
widzieliśmy tej góry w słońcu, może teraz się uda.
Dzisiaj jednak realizujemy
pierwszy punkt programu dodatkowego. Zwiedzamy Silo Arts. Dzięki zupełnemu
przypadkowi w zeszłym roku natrafiliśmy na pomalowany ogromny silos w
miejscowości Cunalppyn. Zajrzeliśmy do internetu i okazało się, że jest ich
więcej w innym rejonie. W pięciu miejscowościach na odcinku 190 km. podziwiamy
ogromne silosy pokryte graffiti przez różnych znanych i mniej znanych artystów.
Przejeżdżamy przez tereny rolnicze a silosy to częsty element tutejszego
krajobrazu. Postaci na nich to mieszkający i pracujący tu ludzie. Mimo, że
namalowano je w 2016 roku już lekko wypłowiały a na pierwszym, w odróżnieniu od
czterech betonowych, blaszanym, tu i tam widać rdzę. Ostatni oglądamy po
godzinie 15:00 i stąd po wpisaniu w nawigację Cooper Pedy wyruszamy aby
przejechać jak największy dystans za dnia. Celowo nie podajemy nazw miejscowości bo wszelkie szczegóły można znaleźć tutaj - http://siloarttrail.com/home/ Niestety jest zima i około 17:30
zaczyna się robić ciemno. Po 18:00 jemy obiadokolację niestety popijając
zimnymi napojami, bo okazało się, że zakupione butle gazowe nie pasują do
naszego palnika. A tak liczyłem na gorące spaghetti. Ciekawe czy to ostatnia niespodzianka na tym wyjeździe? Robimy jeszcze około 200
km i około 21:00, jakieś niecałe 800 km od Cooper Pedy kładziemy się w naszych
„6 kiblach” na pierwszy w tej trasie nocleg.
zakiblowane Piotroskie
Po drodze zahaczyliśmy o wzgórze, z którego tak pięknie wygląda miasto Ararat |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz