środa, 24 lipca 2019

21 lipca - wyjazd z Melbourne


21 lipca, niedziela - wyjazd

5:40 budzik przerwał mój sen, w który dopiero co zapadłem. Walczę jeszcze z jet lagiem i mam problemy z zaśnięciem. Pożegnaliśmy Hankę, której nasza kuracja trochę pomogła, zapakowaliśmy resztę rzeczy i jeszcze po ciemku wyruszyliśmy w naszą podróż. Korzystamy z nawigacji w telefonie. Zakupiłem kartę Telstry i mam na miesiąc 35GB Internetu  do wykorzystania. Nawigacja jak poprzednimi dniami bezbłędnie wyprowadziła nas z Melbourne a że ruch był znikomy stało się to bardzo szybko.
Główne cele są takie: jedziemy do Darwin i stamtąd wracając zwiedzamy Kakadu National Park, którego przez chorobę Gosi nie odwiedziliśmy w 2013 roku. W tamtą stronę lub wracając w zależności od pogody jedziemy do Uluru. Byliśmy tam już dwa razy ale nigdy nie widzieliśmy tej góry w słońcu, może teraz się uda.
Dzisiaj jednak realizujemy pierwszy punkt programu dodatkowego. Zwiedzamy Silo Arts. Dzięki zupełnemu przypadkowi w zeszłym roku natrafiliśmy na pomalowany ogromny silos w miejscowości Cunalppyn. Zajrzeliśmy do internetu i okazało się, że jest ich więcej w innym rejonie. W pięciu miejscowościach na odcinku 190 km. podziwiamy ogromne silosy pokryte graffiti przez różnych znanych i mniej znanych artystów. Przejeżdżamy przez tereny rolnicze a silosy to częsty element tutejszego krajobrazu. Postaci na nich to mieszkający i pracujący tu ludzie. Mimo, że namalowano je w 2016 roku już lekko wypłowiały a na pierwszym, w odróżnieniu od czterech betonowych, blaszanym, tu i tam widać rdzę. Ostatni oglądamy po godzinie 15:00 i stąd po wpisaniu w nawigację Cooper Pedy wyruszamy aby przejechać jak największy dystans za dnia. Celowo nie podajemy nazw miejscowości bo wszelkie szczegóły można znaleźć tutaj - http://siloarttrail.com/home/ Niestety jest zima i około 17:30 zaczyna się robić ciemno. Po 18:00 jemy obiadokolację niestety popijając zimnymi napojami, bo okazało się, że zakupione butle gazowe nie pasują do naszego palnika. A tak liczyłem na gorące spaghetti. Ciekawe czy to ostatnia niespodzianka na tym wyjeździe? Robimy jeszcze około 200 km i około 21:00, jakieś niecałe 800 km od Cooper Pedy kładziemy się w naszych „6 kiblach” na pierwszy w tej trasie nocleg.

zakiblowane Piotroskie

Po drodze zahaczyliśmy o wzgórze, z którego tak pięknie wygląda miasto Ararat








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz