17 sierpnia, sobota
pożegnanie i wylot do Doha
Jak zwykle dzień pożegnania i
niejako końca wakacji jest trudnym dniem. My mamy przed sobą podróż i może
jakieś atrakcje a Hanka zostaje sama. Dla niej to szczególnie smutny moment.
Pocieszamy ją jednak, robiąc małe resume tego co udało się zrobić w czasie
naszego pobytu. Naklejenie folii przeciwsłonecznej na szyby w salonie, zakup
lodówki, telewizora, aparatu fotograficznego, łóżka, dywanika do łazienki,
stoliczków do salonu, budzika, podstawek od Anny Blatman, podłączenie dwóch
odtwarzaczy blu-ray do telewizora, oprawienie zdjęcia Amelki i obrazów
Uniechowskiego, posadzenie kwiatów w ogródku. Gosia
upiekła zapas ciasteczek dietetycznych, może wystarczy na 3 tygodnie. Sami
jesteśmy z siebie dumni a najbardziej cieszymy się z lodówki, którą udało się
zakupić przysłowiowym rzutem na taśmę. Pakujemy się, ważymy bagaże i oczywiście
kiedy trzeba zamknąć wszystko okazuje się, że kłódki są gdzieś na spodzie pod
ułożonymi już rzeczami w walizce. Robi się nerwowo ale dość szybko je
odnajdujemy. Gorzej jak zapomnielibyśmy szyfrów. Około 15:00 pospiesznie się
żegnamy aby nie wywoływać łez i ruszamy w ostatnią podróż naszym Nissanem do
wypożyczalni obok lotniska. Mamy sporo czasu bo lot jest o 20:30 a odprawić się
trzeba najpóźniej o 19:00. Niedaleko wypożyczalni postanowiliśmy dotankować i
tu niespodzianka. Wszystkie stacje chociaż samoobsługowe maja cenę paliwa
niemalże jak w interiorze, co najmniej o 45 centów drożej na litrze. A to
cwaniaki. Ale my się nie dajemy. W Google map wyszukujemy shopping center i tam
kierujemy się, gdzie paliwo jest już w normalnej cenie a dodatkowo mamy discount
5 centów na litrze za zakupy w Woolworth. Tutaj tak jest, że niektóre stacje
współpracują ze sklepami spożywczymi i jak masz rachunek np. z Coles’a to jest
zniżka na stacjach Shell’a, z Woolworth’a na Caltex’ie itd. Przy dużych
ilościach można trochę zaoszczędzić. Oddajemy auto i tu zaskoczenie. Z jakiś
zupełnie tajemniczych i niezrozumiałych powodów mamy dopłacić 68 AUD.
Natychmiast, bez zbędnych ceregieli pracownik pobrał w systemie z mojej karty
odpowiednią kwotę a dopiero po tym rozpoczął mętne tłumaczenie dlaczego. Mówił
coś o przestarzałym systemie, który się pomylił przy naliczaniu całej kwoty w
lipcu. Podzielił nasz 32 dniowy okres na dwa 28 i 4 dni i wygenerował
pokwitowanie na dopłatę. Zapytaliśmy się z jakiego powodu mamy finansować stary
system? Przecież to nie my popełniliśmy pomyłkę. Potok słów, które z siebie
wylał kompletnie dla nas niezrozumiałych skutecznie nas zniechęcił do dalszego
drążenia tematu. Postaramy się z pomocą Balbiny wyjaśnić to zdalnie. ( do
dzisiaj, a jest 3 września korespondujemy ze sobą a firma jest głucha na nasze
argumenty). Darmowy bus zawozi nas na lotnisko. Tu w miarę szybko oddajemy
bagaże i ruszamy, depcząc ciekawą mozaikę, wydać ostatnie dolary w tutejszych
sklepach. Po dwóch przegranych w kości, które przypieczętowały moją klęskę na
tym wyjeździe, pognębiony postanowiłem pożegnać się telefonicznie z tubylcami. Kiedy
obdzwaniałem znajomych Gosia buszowała po sklepach. Po 45 minutach wróciła
wzburzona:
- ty wiesz, tu jest taki sam
szajs jak w mieście tylko dwa razy droższy!
- a nie mówiłem?
- ale coś znalazłam
- byłbym zdziwiony gdyby nie
- co to jest?
- a taka torebka z
portfelikiem nawet fajna
- to kup i tyle
Pięć minut później z wielkim
rogalem na twarzy prezentowała mi na co wymieniła resztę naszych pieniędzy.
W jednym ze sklepów
zauważyliśmy wyroby z malarstwem Anny Blatman. Zrobiliśmy fotkę i wysłaliśmy na
jej stronę na FB z pozdrowieniami.
Później przejście przez
bramki, oczekiwanie na wejście do samolotu, kołowanie na pas startowy i w górę
w ponad 14 godzinny lot w ciemnościach, ku słońcu, które ujrzeliśmy dopiero
lądując w Doha.
smuPiotroskietne
nasza największa radość |
budzik retro |
telewizor LG 43 cale |
stoliczki wsuwane jeden pod drugi |
podstawki od Anny Blatman |
oprawione obrazy Uniechowskiego |
strzałkami zaznaczone, zdjęcie Amelki i kwiaty w ogródku |